Obserwowałeś jak biodra blondynki kołyszą się do rytmu wydobywającej się z białych słuchawek piosenki i mimowolnie wzniosłeś kąciki ust ku wyżynom. Jej nieświadomie kuszące ruchy sprawiały, że twoja głowa odtwarzała wspomnienie upojnej nocy jaką z nią spędziłeś. Oczami wyobraźni znowu przywoływałeś obraz jej drobnego, nagiego ciała dociskanego przez twoje do materaca łóżka. Z przymkniętymi powiekami i subtelnym uśmiechem sprawiała wrażenie odprężonej. Zupełnie tak jakbyś dwie doby temu jej nie wykorzystał. Zastanawiało cię czy zgrywała taką obojętną czy może to jednak Janek z Ewą wyolbrzymili całą tą sytuację? Blondynka zadarła na ciebie spojrzenie stalowych tęczówek i była o krok od nadcięcia sobie nożem opuszka palca. Uśmiechnąłeś się pod nosem, wiedząc jak na nią działasz, bo cholernie cię to satysfakcjonowało. Podszedłeś do jej pleców, nachylając twarz nad jej ucho.
- To zajebiste uczucie wiedzieć, że tak na ciebie działam.- wypowiedziałeś niskim, zmysłowym głosem wprost do jej ucha.
-Niby jak?- próbowała zgrywać niepodatną na twoje uroki, bliskość, ale poczułeś jak zadrżała.
-Prawie ujebałaś sobie palca nożem, patrząc na mnie, mała.- mruknąłeś z cwanym uśmiechem, muskając opuszkiem palca skórę jej dłoni.
-Jesteśmy!- obwieścił znajomy kobiecy głos.
Momentalnie odskoczyłeś od licealistki, łapiąc z nią jeszcze przelotni kontakt wzrokowy i wyszedłeś na przeciw powracającym z wyjazdu rodzicom. Rodzicielka przytuliła cię mocno, a ojciec powitał lekkim uśmiechem, wręczając w twoją dłoń butelkę z ciemnego szkła. Uniosłeś pytająco brwi, a były siatkarz objął nauczycielkę ramieniem jakby zamiar miał coś ogłosić.
-Spodziewamy się Twojej siostry.- oznajmił mężczyzna, spoglądając z miłością na matkę.
-Ja pierdole! Wyście powariowali na stare lata?! Dziecka wam się zachciało?! -wytrzeszczyłeś oczy, nie wierząc w słowa byłego sportowca.
-Gdybyś tylko widział swoją minę Tomuś! -parsknęła śmiechem blondynka, przybijając piątkę ze swoim małżonkiem.
-Czyli to była wkrętka?! -wrzasnąłeś, uderzając się z otwartej dłoni w czoło.- Ja was kiedyś...
-Oj już spokojnie synuś.- pogładziła cię po policzku wuefistka.- Tylko nie mów Jankowi. Jego reakcja pewnie będzie tak samo epicka jak twoja.
Pokręciłeś z niedowierzaniem głową i zerknąłeś w kierunku kuchni. Starszy mężczyzna wspierając się biodrami o blat zapewne tłumaczył Amerykance to co przed chwilą miało miejsce. Ta potakiwała mu głową i przez moment zerknęła w twoim kierunku. Rozbawienie całą tą sytuacją zdobiące jej niewinną twarz momentalnie się rozprysnęło, a w jej oczach dało się dostrzec chłód, który uderzał w ciało człowieka tuż po otwarciu drzwi podczas styczniowego poranka. Prychnąłeś pod nosem, bo dobrze wiedziałeś, że jej serce pełne było żaru w stosunku do ciebie, lecz ona próbowała udawać, że darzy cię jedynie oziębłością.
Zsunąłeś na czubek nosa przeciwsłoneczne okulary i opadłeś leniwie na plecy, wyciągając nogi przed siebie. O uszy obijał ci się dźwięczny śmiech Janka, który to z ciepłem rozlewającym się po jego błękitnych tęczówkach przyglądał się brunetce kroczącej obok swojej towarzyszki. Niezmiernie cieszył cię w tym momencie fakt posiadania okularów, bowiem bez wszelkiego skrępowania mogłeś podziwiać wdzięki Amerykanki, której propozycje zabrania rzucił twój brat. Twoja rodzicielka ochoczo przystała na tą sugestię, argumentując, że dziewczyna i tak nie ma jak spędzać czasu w domu, więc musiałeś przełknąć jej obecność tutaj, choć takowa nie była taka zła. Jej opalone nogi idealnie uwydatnione były przez materiał zwiewnej, białej sukienki sięgającej jej do połowy ud, a długie włosy zarzucone na lewy bok rozwiewał letni wiatr, łaskocząc także co jakiś czas twoją skórę. Była naprawdę piękna i z każdym dniem dostrzegałeś to coraz bardziej. Trwała na pograniczu polskiej pełnoletności a nastolatki, a jej uroda już onieśmielała facetów. Widziałeś to, gdy nieraz zmuszony byłeś przemierzać z nią krakowskie ulice. Mimowolnie kąciki twoich ust zawędrowały ku górze, gdy Ewa wplotła w jej jasny kosmyk biały kwiat, zanosząc się śmiechem.
-Kiedy w końcu przejrzysz na oczy, Tomuś? Co? -zagaił do ciebie blondyn, wspierając czubek brody o kolano i patrząc na ciebie wnikliwie.
- Nie wiem o czym mówisz.- wzruszyłeś ramionami i przekręciłeś się na bok, opierając głowę na dłoni.
-O niej.- skinął głową w kierunku licealistki.
-Jest śliczna. Fajnie mi się ją pukało, ale to nic więcej.- wypowiedziałeś, posyłając mu cwany uśmiech.- Może tobie też potrzebny taki skok w bok, aby poczuć, że żyjesz?
-Zwariowałeś czy jak?!- oburzył się starszy z rodu.- Nie rań moich uszu takim doborem słów to raz. Dwa nie potrzebuje urozmaiceń. Przynajmniej nie takich. - prychnął, spoglądając na ciebie z odrazą.
Wasza rozmowa zboczyła na miłosne tory, a ty coraz bardziej zanosiłeś się śmiechem, wysłuchując zadurzonego w Łukasik siatkarza. W cholerę było widać jak bardzo ją kocha, że jest dla niego całym światem. Po mimo, że go wyśmiewałeś to gdzieś w głębi jednak zgodziłeś się z jego wcześniejszym pytaniem, a mianowicie czy nie chciałbyś się zakochać. Łaknąłeś tego, ale nie było ci do tego śpieszno, Tomaszu. A może to już się wydarzyło lub działo, a ty nie miałeś o tym pojęcia? Upiłeś niewielki łyk wina zakupionego przez twoją szwagierkę i stuknąłeś o kieliszek brata, wznosząc toast za zbliżający się ich ślub. Po opróżnieniu dwóch butelek alkoholu, za którego zażywanie pozwolenie otrzymała także Rachel poderwałeś się z podłoża i przemierzałeś morze zielonej, bujnej trawy, nie zważając na ociągającą się za tobą parę. Oplotłeś nadgarstek blondynki smukłymi palcami, zaciskając je dosadnie i popchnąłeś ją na pień drzewa. Wyjrzałeś ostrożnie czy Ewa z Janem cię nie dostrzegają i wpiłeś się bez opamiętania w wargi Amerykanki po mimo jej początkowego protestu. Z każdym twoim naparciem ustępowała coraz bardziej. Aż w końcu opuściła jeden z koszyków i wplotła dłoń w twoje włosy, oddając pieszczotę jaką był ten zmysłowy pocałunek.
-Jesteś pijany.- mruknęła, odpychając cię od siebie po dłuższej chwili.
-I myślisz, że na trzeźwo mnie tak nie kręcisz?- uniosłeś brew, zanosząc się chichotem.- Zapewniam cię, że kręcisz w cholerę.
- To zajebiste uczucie wiedzieć, że tak na ciebie działam.- wypowiedziałeś niskim, zmysłowym głosem wprost do jej ucha.
-Niby jak?- próbowała zgrywać niepodatną na twoje uroki, bliskość, ale poczułeś jak zadrżała.
-Prawie ujebałaś sobie palca nożem, patrząc na mnie, mała.- mruknąłeś z cwanym uśmiechem, muskając opuszkiem palca skórę jej dłoni.
-Jesteśmy!- obwieścił znajomy kobiecy głos.
Momentalnie odskoczyłeś od licealistki, łapiąc z nią jeszcze przelotni kontakt wzrokowy i wyszedłeś na przeciw powracającym z wyjazdu rodzicom. Rodzicielka przytuliła cię mocno, a ojciec powitał lekkim uśmiechem, wręczając w twoją dłoń butelkę z ciemnego szkła. Uniosłeś pytająco brwi, a były siatkarz objął nauczycielkę ramieniem jakby zamiar miał coś ogłosić.
-Spodziewamy się Twojej siostry.- oznajmił mężczyzna, spoglądając z miłością na matkę.
-Ja pierdole! Wyście powariowali na stare lata?! Dziecka wam się zachciało?! -wytrzeszczyłeś oczy, nie wierząc w słowa byłego sportowca.
-Gdybyś tylko widział swoją minę Tomuś! -parsknęła śmiechem blondynka, przybijając piątkę ze swoim małżonkiem.
-Czyli to była wkrętka?! -wrzasnąłeś, uderzając się z otwartej dłoni w czoło.- Ja was kiedyś...
-Oj już spokojnie synuś.- pogładziła cię po policzku wuefistka.- Tylko nie mów Jankowi. Jego reakcja pewnie będzie tak samo epicka jak twoja.
Pokręciłeś z niedowierzaniem głową i zerknąłeś w kierunku kuchni. Starszy mężczyzna wspierając się biodrami o blat zapewne tłumaczył Amerykance to co przed chwilą miało miejsce. Ta potakiwała mu głową i przez moment zerknęła w twoim kierunku. Rozbawienie całą tą sytuacją zdobiące jej niewinną twarz momentalnie się rozprysnęło, a w jej oczach dało się dostrzec chłód, który uderzał w ciało człowieka tuż po otwarciu drzwi podczas styczniowego poranka. Prychnąłeś pod nosem, bo dobrze wiedziałeś, że jej serce pełne było żaru w stosunku do ciebie, lecz ona próbowała udawać, że darzy cię jedynie oziębłością.
***
Zsunąłeś na czubek nosa przeciwsłoneczne okulary i opadłeś leniwie na plecy, wyciągając nogi przed siebie. O uszy obijał ci się dźwięczny śmiech Janka, który to z ciepłem rozlewającym się po jego błękitnych tęczówkach przyglądał się brunetce kroczącej obok swojej towarzyszki. Niezmiernie cieszył cię w tym momencie fakt posiadania okularów, bowiem bez wszelkiego skrępowania mogłeś podziwiać wdzięki Amerykanki, której propozycje zabrania rzucił twój brat. Twoja rodzicielka ochoczo przystała na tą sugestię, argumentując, że dziewczyna i tak nie ma jak spędzać czasu w domu, więc musiałeś przełknąć jej obecność tutaj, choć takowa nie była taka zła. Jej opalone nogi idealnie uwydatnione były przez materiał zwiewnej, białej sukienki sięgającej jej do połowy ud, a długie włosy zarzucone na lewy bok rozwiewał letni wiatr, łaskocząc także co jakiś czas twoją skórę. Była naprawdę piękna i z każdym dniem dostrzegałeś to coraz bardziej. Trwała na pograniczu polskiej pełnoletności a nastolatki, a jej uroda już onieśmielała facetów. Widziałeś to, gdy nieraz zmuszony byłeś przemierzać z nią krakowskie ulice. Mimowolnie kąciki twoich ust zawędrowały ku górze, gdy Ewa wplotła w jej jasny kosmyk biały kwiat, zanosząc się śmiechem.
-Kiedy w końcu przejrzysz na oczy, Tomuś? Co? -zagaił do ciebie blondyn, wspierając czubek brody o kolano i patrząc na ciebie wnikliwie.
- Nie wiem o czym mówisz.- wzruszyłeś ramionami i przekręciłeś się na bok, opierając głowę na dłoni.
-O niej.- skinął głową w kierunku licealistki.
-Jest śliczna. Fajnie mi się ją pukało, ale to nic więcej.- wypowiedziałeś, posyłając mu cwany uśmiech.- Może tobie też potrzebny taki skok w bok, aby poczuć, że żyjesz?
-Zwariowałeś czy jak?!- oburzył się starszy z rodu.- Nie rań moich uszu takim doborem słów to raz. Dwa nie potrzebuje urozmaiceń. Przynajmniej nie takich. - prychnął, spoglądając na ciebie z odrazą.
Wasza rozmowa zboczyła na miłosne tory, a ty coraz bardziej zanosiłeś się śmiechem, wysłuchując zadurzonego w Łukasik siatkarza. W cholerę było widać jak bardzo ją kocha, że jest dla niego całym światem. Po mimo, że go wyśmiewałeś to gdzieś w głębi jednak zgodziłeś się z jego wcześniejszym pytaniem, a mianowicie czy nie chciałbyś się zakochać. Łaknąłeś tego, ale nie było ci do tego śpieszno, Tomaszu. A może to już się wydarzyło lub działo, a ty nie miałeś o tym pojęcia? Upiłeś niewielki łyk wina zakupionego przez twoją szwagierkę i stuknąłeś o kieliszek brata, wznosząc toast za zbliżający się ich ślub. Po opróżnieniu dwóch butelek alkoholu, za którego zażywanie pozwolenie otrzymała także Rachel poderwałeś się z podłoża i przemierzałeś morze zielonej, bujnej trawy, nie zważając na ociągającą się za tobą parę. Oplotłeś nadgarstek blondynki smukłymi palcami, zaciskając je dosadnie i popchnąłeś ją na pień drzewa. Wyjrzałeś ostrożnie czy Ewa z Janem cię nie dostrzegają i wpiłeś się bez opamiętania w wargi Amerykanki po mimo jej początkowego protestu. Z każdym twoim naparciem ustępowała coraz bardziej. Aż w końcu opuściła jeden z koszyków i wplotła dłoń w twoje włosy, oddając pieszczotę jaką był ten zmysłowy pocałunek.
-Jesteś pijany.- mruknęła, odpychając cię od siebie po dłuższej chwili.
-I myślisz, że na trzeźwo mnie tak nie kręcisz?- uniosłeś brew, zanosząc się chichotem.- Zapewniam cię, że kręcisz w cholerę.
~*~
Hello! ^^
Ten rozdział trochę taki nijaki, ale powiedzcie, że show skradła Dorotka i Marek, bo starałam się by tak się stało haha :D Tomek chyba coraz bardziej leci na Rachel, a ta nie umie się mu uprzeć, ale co się dziwić :D Całuję i do zobaczenia za tydzień ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz