niedziela, 24 maja 2020

Siódmy

Po porannej wyprawie na konsultacje z lekarzem w wyśmienitym humorze przekroczyłeś próg domu, zsuwając ze stóp obuwie. Nawet Amerykanka nie mogła zrujnować twojego dobrego samopoczucia. Jak się okazało miałeś całkowitą racje, bowiem twoje siwo błękitne tęczówki napotkały na drodze swojego wzroku blondynkę z wielkimi białymi słuchawkami na uszach w kuchni. Wykonywała okrężne ruchy drewnianą łyżką, przyrządzając jajecznicę, której zapach wparł się do twoich nozdrzy i  sprawił, że i ciebie naszła chęć zasmakowania jej. Bujała wydostającymi z pod skrawku materiału białych spodenek kształtnymi pośladkami na boki, a ty wsparty o ścianę ramieniem obserwowałeś  ich drżącą skórę z każdym jej ruchem. Mimowolnie kąciki twoich ust wzniosły się na wyżyny, kiedy o twoje uszy obił się jej melodyjny głos, który wcielił się w naśladowanie wykonawcy jednego z twoich ulubionych utworów. Pokiwałeś z uznaniem głową nad jej gustem muzycznym i nie chciałeś się przed sobą przyznać, że widok nastolatki zatraconej w świecie muzycznym cię rozczulił. Jak nigdy dotąd sprawiała dla ciebie wrażenie beztroskiej, błogiej i uroczej. Poderwałeś się z miejsca i wkroczyłeś do pomieszczenia, w którym przebywała uczennica krakowskiego liceum. Wsparłeś się dłonią o jedną z szafek, przystając obok niej i pstryknąłeś jej palcami przed samym nosem. Przestraszona upuściła łyżkę oraz zsunęła słuchawki z uszu. 
-Boże! Fornal!- zapiszczała przerażona, przeciągając twoje nazwisko. 
Rozbawiony przyglądałeś się podtrzymującej drobną dłoń w okolicach serca blondynce, która mordowała cię wzrokiem za nagłe wtargnięcie do kuchni. Zirytowana ponownie nasunęła na uszy gadżet i starała się lekceważyć twoją obecność. Przewróciłeś jedynie oczami na jej postawę i strąciłeś produkt marki Sony z jej głowy. 
-Co?- warknęła podenerwowana, patrząc na ciebie wyczekująco. 
-Jestem specem odnośnie jajecznicy i radziłbym ci dodać boczek, paprykę i…- rozpocząłeś wyliczanie składników jakie dziewczyna powinna dodać do swojego posiłku, pocierając brodę palcami.
-A ja z chęcią dodałabym ci więcej intelektu.- odparła, posyłając ci przesłodzony uśmiech. 
-Jezu, ale o co ci chodzi laska?-westchnąłeś głośno.- Jestem miły, a ty na mnie warczysz. 
Uniosła pytająco brew na twoje słowa, zerkając na twoją twarz przelotnie oraz nakładając potrawę na talerz. Zajęła miejsce na jednym z krzeseł przy drewnianym stole i zabrała się za pochłanianie posiłku. Odsunąłeś mebel naprzeciw niej i opadłeś na niego, życząc jej smacznego. Fuknęła coś niezrozumiałego pod nosem, komentując fakt, że nie chcesz jej dać spokoju, ale przeszedłeś wobec tego obojętnie. Twój dobry nastrój naprawdę ją zaskakiwał, a ty miałeś niezły ubaw z jej zabawnych, niecodziennych min. Po chwili wdałeś się z nią w rozmowę odnośnie muzyki, chwaląc jej dobór utworu, który śpiewała wcześniej. Zachichotałeś pod nosem, gdy spuściła głowę zawstydzona faktem, że miałeś do czynienia z jej umiejętnościami wokalnymi i oblała się rumieńcem na policzkach. 
-Marek, choć no tutaj!- wykrzyknęła nauczycielka, która nagle zjawiła się w salonie.
-Co się dzieje, kochanie?- łagodny głos ojca otulił twoje uszy, natomiast oczy zaszczyciły go przelotnym spojrzeniem. 
-Oni.. Oni.. Normalnie rozmawiają! Czy ty to rozumiesz?!-wskazała palcem na ciebie oraz dziewczynę, rozchylając usta oniemiała waszym widokiem. 
-Mamo, nie rób z tego jakiegoś wielkiego halo. –skwitowałeś, darząc ją spojrzeniem pełnym pobłażania.
Kobieta skwitowała coś pod nosem i wparowała do kuchni, aby przyrządzić sobie popołudniową kawę. Posłałeś jej rozkoszny uśmiech, sugerując wykonanie obu napoi z tym, że dla siebie poprosiłeś o Latte Macchiato. Wuefistka skinęła głową i postawiła przed tobą wysoką szklankę, nachylając się nad twoim uchem:
-To w nagrodę za to, że z nią w końcu normalnie rozmawiasz.
Zmierzyłeś roześmianym wzrokiem jej twarz i pokręciłeś z niedowierzaniem głową, chichocząc pod nosem. Zatopiłeś wargi w mlecznej piance, aby po chwili delektować się karmelowym posmakiem. To była istna rozkosz dla twoich kubków smakowych. Zadowolony z parującym naczyniem powędrowałeś do swojego pokoju, aby wykonać telefon do pewnej osoby, z którą powinieneś się skontaktować już dawno temu. Z kieszeni czarnych spodenek wyciągnąłeś komórkę i wybrałeś z listy zdjęcie siatkarza. Wsłuchiwałeś się z niecierpliwością w sygnał oczekiwania na zaakceptowanie połączenia, popijając kofeinowy napój. 
-Halo?- usłyszałeś zachrypnięty głos blondyna. 
-Miałeś rację, Kuba.- niechętnie przyznałeś słuszność przyjacielowi, odkładając opróżnione naczynie na szafkę nocną.- Nie jest taka zła.- dodałeś, przeczesując włosy.
-Zmieniłeś zdanie po tym incydencie z burzą?-wypalił środkowy.
-Co?! Skąd o tym wiesz?! –podskoczyłeś delikatnie na łóżku w skutek zdziwienia w jakie wdał cię dawny kapitan juniorów.
-Ploteczki się szybko roznoszą.- zaśmiał się.- Żyjesz tyle lat w siatkarskim środowisku i nadal nie zdajesz sobie z tego sprawy?
-Nie, to nie wpłynęło na moje nastawienie do niej.- odpowiedziałeś na jego pytanie.- Raczej to, że dzisiaj udziela mi się dobry humor po wizycie u lekarza i słyszałem jak śpiewa In my mind, więc zagadałem o muzykę.- wytłumaczyłeś kumplowi.
-Słuchacie tych samych piosenek! To znak! – wrzasnął nagle Kochanowski.
-Nie? To przypadek?
-Janek sądzi inaczej.
-Johny! No tak wiedziałem! Od początku chciał mnie z nią zeswatać! 
***
Wsłuchując się w brzmienie słów wypowiedzianych przez starszego z braci Fornal dostrzegłaś poruszającego się za jego plecami najmłodszego z rodu zamieszkałego w Krakowie. Powtórzyłaś wymowę po blondynie, zanosząc się głośnym śmiechem na widok grymasu na jego twarzy, gdy niepoprawnie wypowiedziałaś końcówkę wyrazu. Byłaś mu niezmiernie wdzięczna za zaangażowanie jakie wkładał w nauczenia cię odrobiny zwrotów w języku polskim. Pokłady jego pozytywnej energii zaskakiwały cię z każdym dniem coraz bardziej, a wcale nie było bajkowo jeżeli chodziło o twoje przyswajanie nowego słownictwa. 
-Kocham cię. Powtórz!- zażądał Janek. 
-Kocham cie.- wypowiedziałaś, parskając śmiechem na widok jego zmarszczonego nosa.- Było aż tak źle?- uniosłaś pytająco brew.
-Nie, tylko ę ci gdzieś spieprzyło, moja droga.- rzucił rozbawiony.
-Jakby Ewka słyszała te słowa z jej ust to byś już głowy nie miał za rozkochiwanie w sobie małolaty, bracie. – usłyszałaś z oddali głos Tomka, ale nie skupiałaś się na jego wypowiedzi, bowiem nie potrafiłaś jej zrozumieć. 
-Fuck off!- odparł blondyn, na co się roześmiałaś. 
- Co on powiedział?- zwróciłaś się w swoim ojczystym języku do przyjmującego. 
-Nieważne.- machnął dłonią lekceważąco na słowa brata. 
Skinęłaś jedynie głową i sięgnęłaś po szklankę usytuowaną na szklanym stoliku. Zatopiłaś w niej swoje usta, upijając niewielki łyk soku pomarańczowego. Kontynuowałaś ćwiczenia językowe z Johnym, lecz twoje skupienie nieco się ulotniło. Twoje stalowe tęczówki studiowały uważnie każdy ruch bruneta, który wypuszczał żółto-błękitną piłkę z palców.  Chłonęłaś wzrokiem partię pracujące na jego nagim torsie podczas każdego ruchu, zauważając kropelki potu pojawiające się na nim. Nagle zwrócił głowę w twoim kierunku, zapewne wyczuwając twoje świdrujące spojrzenie, a ty momentalnie przeniosłaś je na spoczywającego przed tobą brata chłopaka. Zawstydzona przyłapaniem na ukradkowym przyglądaniu się przyjmującemu zaczęłaś owijać wokół smukłych palców pojedyncze, jasne kosmyki, zagryzając policzki od wewnątrz. Czułaś dyskomfort, którego nie potrafiłaś się wyzbyć. 
-Rachel, słuchasz mnie?- pytanie wydobyło się z ust Janka. 
-Mmm… Tak.- skinęłaś głową. 
-Coś mi się nie wydaje.- szepnął cicho, spoglądając wymownie w kierunku swojego brata i wznosząc nikle kąciki ust. 
-To najwyraźniej to źle odbierasz.- prychnęłaś rozdrażniona zauważeniem zmiany przez niego w swoim zachowaniu. 
-Okay, spokojnie.- uniósł dłonie ku górze. 
Ponownie twój wzrok zawędrował w kierunku mistrza świata juniorów. Tym razem Mikasa obijała się o jego przedramiona, a jego siwo błękitne tęczówki w pełni zaabsorbowane były skórzaną powierzchnią piłki. Podziwiałaś jego motorykę, zachwycając się jego refleksem. W twoim przypadku piłka zaliczyła by już kilka upadków. Najbardziej jednak do gustu przypadła ci jego technika ataku, gdy wyrzucił sobie piłkę wystarczająco daleko, aby wykonać rozbieg i wzbić się nad podłoże, uderzając Mikasę solidnie. 
-Musisz wybrać się na jego mecz.-skwitował twoje zainteresowanie swoim bratem starszy Fornal.
-Co?-mruknęłaś wyrwana z transu, ale doskonale zdawałaś sobie sprawę z jego pytania, lecz wolałaś zachowywać pozory. 
-Nie udawaj.- zachichotał. – Widzę jak się nim interesujesz, ale w prawdziwej akcji można zobaczyć go tylko na boisku. Po mimo, że jest młodszy od mnie zachwyca zdecydowanie bardziej techniką. 
-Janek, przestań.- warknęłaś.- Nie interesuje się nim! Po prostu…
-Ci się podoba.- dokończył za ciebie z triumfalnym uśmiechem wymalowanym na ustach.

-Nie!- syknęłaś wypełniona złością. 

~*~
Hejka! ^^
Przepraszam, że w tamtym tygodniu, a właściwie w tamten weekend umknęła mi gdzieś publikacja nowości :( Ten rozdział i kolejny czekają tylko na dodanie, a później muszę usiąść i stworzyć coś nowego :D Ostatnio jakoś mega szybko się męczę i staram zająć nieco matmą, gdyż matura się zbliżą i stąd moja nieregularność, ale niebawem się to zmieni ;) Kuba i Tomek mam nadzieję, że też niedługo doczekają się nowego rozdziału :D Jak myślicie Janek ma racje? :P Całuję i do zobaczenia za tydzień ! ;*

sobota, 9 maja 2020

Szósty

Niczego nieświadomy tonąłeś w szczelnym uścisku blondynki, a twoja głowa ulokowana była w zagłębieniu jej szyi. Twoje dłonie natomiast obejmowały kurczowo jej plecy, podczas gdy jej głowa wsparta była o twoją klatkę piersiową. Temperatura jej ciała stykającego się z twoim spowodowała, że zalała cię fala gorąca, która skutecznie wyrwała cię ze snu. Powoli zadarłeś powieki ku górze, a twoje uszy otulił pełen ciepła, z nutką podekscytowana głos należący do kobiety, która od zawsze była obecna w twoim życiu:
- Marek, choć no zobacz!
- Czego się tak drzesz kobieto?-w progu pomieszczenia stawił się były siatkarz. 
-Wygląda na to, że twój syn owocnie wykorzystał naszą nieobecność w domu.-skwitowała nauczycielka.
-A twój to już nie?- mruknąłeś, uwalniając się z objęć Amerykanki i wznosząc się za pomocą łokci nad materac. 
-Mój to jest Janek i tylko do niego się przyznaje, bo mądre dziecko mi wyszło.-oświadczyła z powagą pani Fornal.
-Zapamiętam.- skinąłeś głową.- Jak zdobędę medal to nie przychodź mi się rzucać na szyję.-mruknąłeś pod nosem. 
-Oj, no przecież żartuję, synku.- posłała ci ciepły uśmiech kobieta. – Za dwie minuty widzę cię na dole i lepiej przygotuj sobie dobre wyjaśnienia.-rzuciła stanowczo, wymownie spoglądając na ciebie i spoczywającą obok dziewczynę.
Przewróciłeś jedynie oczami, uznając, że szkoda komentować postawę twojej matki. Twój ojciec także zaszczycił cię znaczącym spojrzeniem, a ty pokręciłeś przecząco głową, odrzucając możliwość spełnienia się jednego z scenariuszy, jaki przewinął mu się przez myśli. Po tym owa dwójka zamknęła za sobą drzwi pokoju McKazie. Ulokowałeś siwo błękitne tęczówki w twarzy blondynki, która korzystając ze zmiany twojej pozycji rozwaliła się na materacu i przyłożyła policzek do śnieżnobiałej poduszki, uśmiechając się nikle pod nosem. Ostrożnie wydostałeś się z pod pierzyny i poderwałeś  z materaca, naciągając na siebie porzuconą wczorajszego wieczoru koszulkę. Przymknąłeś za sobą drzwi i pokonałeś schody, stawiając się w kuchni. 
-Słyszałam, że ktoś wczoraj korzystał z mojego ekspresu. –zasugerowała twoje przewinienie blondynka. 
Zamrugałeś zdziwiony kilkukrotnie, bowiem byłeś przekonany, że Rachel cię nie wyda. Widocznie postąpiła inaczej niż się spodziewałeś. Zacisnąłeś dłonie w pięści i zadarłeś głowę ku górze, przyozdabiając usta w delikatny uśmiech. 
-Przecież Rachel cały czas go używa, więc raz chyba się skusić mogłem, prawda? –powiedziałeś łagodnym tonem głosu, po mimo, że irytowało cię cholernie to, że obca osoba korzystała ze sprzętu twojej rodzicielki, a ty właśnie dostałeś za to ochrzan. 
-Niech ci będzie, Tomasz.-machnęła ręką wuefistka.- Kawy?
-Jeszcze pytasz.- mruknąłeś pod nosem. 
Kobieta postawiła przed tobą wysoką szklankę wypełnioną trójwarstwowym napojem. Spojrzałeś na nią niepewnie, bowiem nie rozumiałeś czego nagle uraczyła cię produktem z ekspresu. Być może była to jedna z jej zagrywek, kiedy chciała wyciągnąć z ciebie prawdę. Kolistymi ruchami mieszałeś łyżeczką parująca ciecz, znosząc wypalające w tobie dziurę spojrzenie błękitnych tęczówek. 
-Mamo, to nie tak jak myślisz.-westchnąłeś. 
-Ty bez koszulki, ona, jedno łóżko …-wyliczała.- Tomek, czy ty robisz ze mnie idiotkę?-wydała z siebie ściszony pisk.
-Przecież wiesz, że jej nie cierpię.-przewróciłeś jedynie oczami.- Nie przeleciałbym jej w życiu!- zawyłeś, krzywiąc się na twarzy.- To dzieciak!
-Skoro tak to co robiłeś w jej pokoju i jej łóżku?-wsparła głowę na splecionych dłoniach i zamrugała kilkukrotnie, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. 
-Rachel bała się burzy, a ja postanowiłem się nad nią zlitować i zaproponowałem, że mogę z nią spać, jeśli to jej pomoże i się uspokoi.-wyjaśniłeś, wzruszając ramionami.- Uwierz mi, nie jestem takim dupkiem jak myślisz.-prychnąłeś i poderwałeś się od stołu. 
Pośpiesznie sięgnąłeś po resztki sałatki schowanej w lodówce i zrezygnowałeś z towarzystwa rodziców podczas posiłku, wbiegając po schodach na piętro. Po drodze minąłeś zaspaną dziewczynę, która rzuciła ci pytające spojrzenie, gdy napotkała twój pochmurny wzrok. Policzenie się z jej osobą odnośnie wydania cię przed matką zostawiłeś sobie na później. Mocno uderzyłeś drzwiami o ich futrynę, aby dać wyraz swojego niezadowolenia dotyczącego postawy twojej rodzicielki względem ciebie i opadłeś na łóżko, wzdychając głośno. Jeden raz zrobiłeś coś dobrego, zaskakującego nawet dla ciebie, a oberwałeś od jednej z najbliższych ci osób. W ich oczach już zawsze będziesz tym aroganckim, zbuntowanym chłopakiem, a właściwie już mężczyzną. Oparłeś się plecami o ścianę, odczuwając jej chłód na własnej skórze i zabrałeś się za spożywanie swojego śniadania. Gdy dopijałeś Latte do twoich uszu dotarło delikatne pukanie. Zadarłeś głowę i ujrzałeś przed sobą blondyna. Mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem i poklepałeś wolne obok siebie miejsce na łóżku. 
-Słyszałem o tym co się wydarzyło w nocy.- zasugerował ci, poruszając wymownie brwiami.- Wiedziałem, że nie przejdziesz wobec niej obojętnie.-mruknął zadowolony.
-O czym ty do cholery mówisz, Johny?-zmarszczyłeś zdezorientowany brwi.- Chciałem jej tylko oszczędzić nerwów podczas burzy.
-Od tego się zaczyna, a później chcesz ją chronić przed wszystkimi innymi facetami, złem całego świata i nawet nie wiesz kiedy jej zapach staje się dla ciebie narkotykiem, bez którego wdychania nie potrafisz funkcjonować.-wypowiedział łagodnym tonem głosu, uśmiechając się pod nosem.
-Uznam, że to pierdolenie to skutki uboczne przebywania z Ewą tyle czasu.- skwitowałeś, patrząc na niego z dezaprobatą. 
***
Oszczędziłeś Rachel odnośnie policzenia się za na kablowanie pani domu, ale dziś nadarzyła się świetna okazja ku temu. Na palcach opuściłeś swoje lokum i wślizgnąłeś się do łazienki. Omiotłeś przelotnym wzrokiem wszystkie półki znajdujące się w pomieszczeniu i z cwanym uśmiechem pod nosem sięgnąłeś po miętową kosmetyczkę spoczywającą na przymocowanej pod lustrem półce.  Po chwili szperania odnalazłeś w niej opakowanie z zawartością podkładu. Wsunąłeś go do kieszeni spodni i po wykonaniu swojego obmyślonego wczorajszego wieczoru planu skonsultowałeś się ze swoim lekarzem prowadzącym, aby ustalić kilka ważnych spraw. Na efekty swoich działań nie musiałeś długo oczekiwać. 
-Fornal, gdzie jest mój podkład?!- wydarła się na całe gardło rozwścieczona blondynka, która zjawiła się naprzeciwko ciebie w salonie, gdy oglądałeś telewizję.
-Poczekaj, niech sobie przypomnę.-potarłeś palcami brodę, udając myślenie.- Chyba widziałem jak kot sąsiadów bawił się takim jasnym opakowaniem. –odparłeś ze stoickim spokojem. –To Twoje?
-Zabiję cię.-warknęła, mierząc cię morderczym wzrokiem.
-Szach mat.-wypowiedziałeś z satysfakcją.- To za doniesienie na mnie z ekspresem.-zaprezentowałeś jej triumfalny uśmiech. 
-Jeszcze się policzymy.- pogroziła ci palcem. 

Zaniosłeś się głośnym śmiechem.  Rachel McKazie nie była ikoną niebezpieczeństwa i grozy, dlatego też totalnie rozbawiły się jej słowa, które wypowiedziała niezwykle pewnym tonem głosu. Nie obawiałeś się jej nawet w minimalnym stopniu. Była dzieckiem, który panoszył się po twoim domu, nie obiektem siejącym strach. 


~*~
Witam, witam! ^^
Punktualnie zjawiam się z nowym odcinkiem losów rodziny Fornalów i Rachel. Tomek oberwał za swoje dość dobre zachowanie względem Amerykanki i oto znowu mamy spiny :P U nich spokojnie być nie może :D Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, a na razie zostawiam Was z tą częścią i życzę miłego dzionka! ;* Do zobaczenia za tydzień!

piątek, 1 maja 2020

Piąty

Maj
Prychnąłeś pod nosem na widok blondynki, która wcisnęła guzik na ekspresie twojej rodzicielki, wybierając swój ulubiony a zarazem i ten ubóstwiany także przez ciebie rodzaj kawy. Twoja matka nigdy nie pozwalała ci korzystać z usług maszyny otrzymanej od Janka na święta Bożego Narodzenia, tymczasem obecna od kilku miesięcy w twoim domu licealistka czyniła to notorycznie i to ze zgodą uzyskaną od starszej kobiety. Mimo, że Amerykanka pałętała się pomiędzy tobą, twoim bratem i rodzicami już osiem miesięcy to nadal jej widok niezmiernie cię drażnił. Woń waniliowego Latte otuliła parter domu, powodując, że i ty miałeś ochotę wyposażyć się w pobudzający napój. Dziewczyna rozsiadła się na kanapie w salonie, układając na kolanach książkę i zatapiając wargi w parującej cieczy. Westchnąłeś głęboko, przenosząc wzrok na sylwetkę nauczycielki, która dołączyła do ciebie w kuchni i swoją wielką torbę położyła na blacie stołu. To mogło zwiastować tylko jedno. Dorota i Marek zamierzali opuścić domowy azyl, a ta informacja niekoniecznie przypadła ci do gustu po tym jak domowe zacisze porzucił Janek, który zdecydował się odwiedzić swoją ukochaną w Radomiu. Blondynka krzątała się po pomieszczeniu, uzupełniając torbę butelkami wody oraz soków, a także owocami posiekanymi na kawałki w plastikowych pojemnikach. Wpakowała do niej jeszcze kilka rzeczy, a ty zaintrygowany wbiłeś spojrzenie w jej pogodną twarz, unosząc pytająco brew.
-Nie patrz tak na mnie.-skarciła cię, zasuwając torebkę.- To twój ojciec coś wymyślił. Zachciało mu się powrotu do nastoletnich lat i chyba zabiera mnie na jakiś piknik czy coś w tym rodzaju.-wytłumaczyła. 
-Kobiecie nie dogodzisz.-mruknąłeś.- Stara się chłop to źle, nie stara tez źle. –zaśmiałeś się.
-Cichaj tam, Tomuś.- rzuciła, na co zachichotałeś.- Mam nadzieję, że się nie pozabijacie.-rzekła kobieta, spoglądając wymownie na ciebie i Amerykankę. 
-Mam przed sobą świetliste lata grania. Nie będę marnował swojej szansy we więzieniu.-powiedziałeś sarkastycznie.  
-Synku.-przewróciła oczami.-Kocham cię.- musnęła ustami twoje czoło i przytuliła cię przelotnie.
-Ja ciebie też mamo.-odparłeś z nikłym uśmiechem. – Dobrej zabawy! 
-Spakowałaś się, Doris? Jedziemy tam na całą majówkę.-oświadczył wyłaniający się z sypialni mężczyzna.
-Nie ma opcji, Marek.-pokręciła stanowczo głową blondynka.- Nigdzie mnie nie wyciągniesz na więcej niż 24 godziny, gdy oni są tylko we dwoje w domu.- zaparła się.
Były siatkarz zaśmiał się pod nosem, ale nie podważał decyzji swojej żony. Ty natomiast zmierzyłeś ją wzrokiem pełnym politowania i westchnąłeś, gdy drzwi za rodzicami się zatrzasnęły. Rzuciłeś okiem na nastolatkę popijającą kawę i uległeś pokusie. Powędrowałeś do ekspresu i po chwili twoje nozdrza otuliła aromatyczna, ale zarazem delikatna woń nutki wanilii. Przymknąłeś powieki i zaciągnąłeś się nią, po czym zamoczyłeś usta w gorącym napoju. Wbiłeś wzrok w krajobraz rozciągający się za taflą szkła i poddałeś się chwili refleksji. 
-Ktoś tutaj zlekceważył wolę swojej mamy.-mruknęła blondynka z salonu, wyrywając cię z zamyślenia.
-Ciebie to nie powinno obchodzić, gówniaro.-prychnąłeś, upijając łyk kawy.
-Przykro by było, gdyby się o tym dowiedziała.-uśmiechnęła się cwanie. 
-Nie zrobisz tego.-przeszyłeś ją intensywnym spojrzeniem. 
-Tego nie możesz być pewien.-wzruszyła ramionami. 
Odstawiłeś opróżnioną szklankę do zmywarki i chwyciłeś w dłoń jabłko, w które wgryzając się opuściłeś pomieszczenie. Rachel działała ci na nerwy i nie zamierzałeś tego znosić przez najbliższe godziny. Gdyby nie to, że twoje relacje z Michałem nieco się oziębiły po pamiętnej sytuacji zapewne spacerowałbyś po radomskich ulicach w jego towarzystwie i rozkoszował się piękną pogodą. Pozbawiony koszulki zameldowałeś się na balkonie dołączonym do twojego lokum i przymknąłeś powieki, wyciągając się na wiklinowym fotelu. Promienie majowego słońca przyjemnie muskały twoją skórę, a lekki wiatr targał twoimi przydługimi już włosami. Błogość otuliła twoje ciało i umysł. Byłeś bliski odpłynięcia do krainy Morfeusza, jednak potężny grzmot sprawił, że poderwałeś się z miejsca zaskoczony. Do twoich uszu dotarł natomiast przeraźliwy, dziewczęcy krzyk. Zaśmiałeś się pod nosem, bowiem mógł on należeć do tylko jednej osoby. Stawiłeś się w kuchni, aby ugasić pragnienie jakie przyniosło ze sobą długodystansowe przebywanie na dworze. Wypełniłeś szklankę przeźroczystą cieczą i wrzuciłeś do niej kilka kostek lodu, obserwując jak McKazie poddenerwowana przemierza długość salonu. W tym samym czasie odnotowałeś błyskawice rozjaśniającą niebo i potężny huk. 
-Boisz się burzy?- zagaiłeś, opierając się biodrami o kuchenny blat.
-Tak.- szepnęła, nie odrywając wzroku od okna. 
-Poważnie?- parsknąłeś, zanosząc się cichym śmiechem. 
-Co cię tak bawi, Fornal?-warknęła, cisnąć w ciebie wrogim spojrzeniem. 
Wtem jej stalowe tęczówki zaszczyciły swoją uwagą twój  wciąż nagi, umięśniony tors. Mogłeś przysiąc, że przez moment jej oczy rozbłysnęły z podekscytowania na widok zarysów twoich mięśni. Zagryzła dolną wargę, spuszczając głowę. Zapewne poczuła się jak dziecko przyłapane na nieodpowiednim zachowaniu lub po prostu się zawstydziła. Prychnąłeś pod nosem. Mogła pomarzyć o twoim ciele. Nigdy nie będzie miała go na wyłączność. Nigdy w życiu nie pozwoliłbyś jej go dotknąć. Zamoczyłeś usta w chłodnej cieczy, dopijając ją do dna i z telefonem w dłoni powędrowałeś do swojego pokoju. Dopiero teraz ubolewałeś nad brakiem obecności Janka, bowiem naprawdę nie wiedziałeś co ze sobą począć. Dotychczas to on wymyślał dla waszej dwójki zajęcie i nigdy nie ukrywał, że naprawdę lubił spędzać czas w twoim towarzystwie, po mimo, że czasami zgrzytało pomiędzy wami i to głównie z powodu twojego ciężkiego charakteru.

***

Odgarnąłeś opadające na czoło ciemne kosmyki i powróciłeś do krojenia składników na sałatkę, którą zdecydowałeś się przygotować na kolacje. Zerknąłeś przez ramie na towarzyszącą ci w kuchni licealistkę, która postawiła na kolacje w postaci tostów. Wrzącym strumieniem zalewała właśnie miętowy kubek, kiedy otulające dom ciemne niebo rozjaśniła potężnych rozmiarów błyskawica. Po chwili rozległ się donośny grzmot, a z jej gardła wydobył się pisk, bowiem totalnie się tego nie spodziewała. Zadrżała. Upuściła elektryczny czajnik, a ty mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem. Satysfakcje sprawiało ci oglądanie jej w tym innym niż błogi stan obliczu. Była w pełni przerażona i bezczynna wobec swojego lęku. Miałeś już dość jej cukierkowego oblicza, o którym dyskutowała twoja rodzicielka z ojcem najczęściej w kuchni podczas posiłków, zachwycając się postawą Amerykanki, pogodą ducha jaka od niej emanowała. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad jej zachowaniem i porzuciłeś na chwilę siekanie. Podałeś jej mopa, a sam podniosłeś z podłogi sprzęt i otarłeś wilgotne miejsce na kuchennej szafce. Dziewczyna żwawo pozbyła się mokrej plamy z podłogi i po chwili spoczywała naprzeciw ciebie przy kuchennym stole, spożywając posiłek. Tymczasem za oknem rozpętało się prawdziwe pobojowisko. Krople deszczu obijały się z dużą siłą o szyby, tworząc niezidentyfikowane ścieżki ruchu, a jego ilość mogła zadziwić. Drzewami targał potężny wiatr, kołysząc gwałtownie ich koronami w prawo czy w lewo, a niebo co rusz jaśniało od piorunów. Rachel w ciszy wpatrywała się w talerz z porcją jedzenia, przełykając je nerwowo. Siedziała jak na szpilkach, zerkając co jakiś czas na żywioł za taflą szkła, który zawładnął twoim rodzinnym miastem. 
-Wiem, że chcesz ze mną spać.- wypowiedziałeś pewnie, wspierając się biodrami o futrynę drzwi,  gdy znalazłeś się z dziewczyną na piętrze, gdzie usytuowane były  wasze pokoje. 
-Pff, nie?- rzekła dziewczyna, mierząc cię zażenowanym wzrokiem.- Na głowę nie upadłam.-mruknęła pod nosem, ale do ciebie to doskonale dotarło, powodując cichy chichot pod nosem.
W tym właśnie momencie nad dachem domu potężnie zagrzmiało. Dziewczyna pośpiesznie zamknęła powieki pod wpływem strachu i nacisnęła na klamkę, po czym zniknęła za drzwiami. Westchnąłeś głośno, zastanawiając się jak się zachować. Może i nie przepadłeś za Amerykanką, ale nie byłeś bezuczuciowym dupkiem. Przynajmniej tak ci się wydawało, Tomaszu. Każdy posiadał swoje słabości i nie powinien w trakcie skazania przeżywania ich być sam. Uderzyłeś subtelnie knykciem o powierzchnie drzwi, a gdy usłyszałeś zezwolenie padające z ust właścicielki pokoju przekroczyłeś próg.  Blondynka spoczywająca na posłaniu uniosła brew, posyłając ci niezrozumiałe, a zarazem pytające spojrzenie, bowiem nie zawdzięczała ci częstych wizyt w swoim pokoju. Przysiadłeś na rogu jej łóżka i popatrzyłeś na jej twarz osnutą mrokiem.
-Jeżeli ci to pomoże to mogę dzisiaj z tobą spać.-oświadczyłeś, posyłając jej pokrzepiający uśmiech.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwym Tomaszem Fornalem?-przyłożyła dłoń do ust, odgrywając teatralne zdziwienie. 
- Słuchaj, jestem synem Doroty i Marka Fornal, więc jestem porządnym człowiekiem.- zaśmiałeś się.
-Dotąd doświadczyłam czegoś innego,  a tak na poważnie to miło z twojej strony. 

Dziewczyna przystała na twoją propozycję, po czym opowiedziała ci historie, od której rozpoczął się jej paniczny lęk przed żywiołem szalejącym za oknami budynku. Ściągnąłeś z siebie koszulkę i jedynie w bokserkach wsunąłeś się pod kołdrę. Blondynka zwróciła twarz ku tobie, układając się na boku. Twoje siwo błękitne tęczówki chłonęły barwę jej oczu przez dłuższy moment. Opadłeś na plecy, wyciągając się leniwie, aby rozprostować wszystkie mięśnie. Włosy licealistki muskały subtelnie twoją nagą skórę, łaskocząc cię.  Nim się zorientowałeś a jej głowa spoczywała na twoim torsie, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w miarowym tempie. Bezbronna nie była wcale taka irytująca jak na co dzień. 
~*~
Hello ^^  Zgodnie z umową dodaje nowy rozdział tydzień później i tak już zapewne zostanie na stałe :D Chyba mamy przełamanie u Tomka i Rachel, ale zobaczymy... Niebawem powinna się też pojawić nowa część u Tomka i Kuby także wypatrujcie ;) Całuję i do zobaczenia ;*