Niczego nieświadomy tonąłeś w szczelnym uścisku blondynki, a twoja głowa ulokowana była w zagłębieniu jej szyi. Twoje dłonie natomiast obejmowały kurczowo jej plecy, podczas gdy jej głowa wsparta była o twoją klatkę piersiową. Temperatura jej ciała stykającego się z twoim spowodowała, że zalała cię fala gorąca, która skutecznie wyrwała cię ze snu. Powoli zadarłeś powieki ku górze, a twoje uszy otulił pełen ciepła, z nutką podekscytowana głos należący do kobiety, która od zawsze była obecna w twoim życiu:
- Marek, choć no zobacz!
- Czego się tak drzesz kobieto?-w progu pomieszczenia stawił się były siatkarz.
-Wygląda na to, że twój syn owocnie wykorzystał naszą nieobecność w domu.-skwitowała nauczycielka.
-A twój to już nie?- mruknąłeś, uwalniając się z objęć Amerykanki i wznosząc się za pomocą łokci nad materac.
-Mój to jest Janek i tylko do niego się przyznaje, bo mądre dziecko mi wyszło.-oświadczyła z powagą pani Fornal.
-Zapamiętam.- skinąłeś głową.- Jak zdobędę medal to nie przychodź mi się rzucać na szyję.-mruknąłeś pod nosem.
-Oj, no przecież żartuję, synku.- posłała ci ciepły uśmiech kobieta. – Za dwie minuty widzę cię na dole i lepiej przygotuj sobie dobre wyjaśnienia.-rzuciła stanowczo, wymownie spoglądając na ciebie i spoczywającą obok dziewczynę.
Przewróciłeś jedynie oczami, uznając, że szkoda komentować postawę twojej matki. Twój ojciec także zaszczycił cię znaczącym spojrzeniem, a ty pokręciłeś przecząco głową, odrzucając możliwość spełnienia się jednego z scenariuszy, jaki przewinął mu się przez myśli. Po tym owa dwójka zamknęła za sobą drzwi pokoju McKazie. Ulokowałeś siwo błękitne tęczówki w twarzy blondynki, która korzystając ze zmiany twojej pozycji rozwaliła się na materacu i przyłożyła policzek do śnieżnobiałej poduszki, uśmiechając się nikle pod nosem. Ostrożnie wydostałeś się z pod pierzyny i poderwałeś z materaca, naciągając na siebie porzuconą wczorajszego wieczoru koszulkę. Przymknąłeś za sobą drzwi i pokonałeś schody, stawiając się w kuchni.
-Słyszałam, że ktoś wczoraj korzystał z mojego ekspresu. –zasugerowała twoje przewinienie blondynka.
Zamrugałeś zdziwiony kilkukrotnie, bowiem byłeś przekonany, że Rachel cię nie wyda. Widocznie postąpiła inaczej niż się spodziewałeś. Zacisnąłeś dłonie w pięści i zadarłeś głowę ku górze, przyozdabiając usta w delikatny uśmiech.
-Przecież Rachel cały czas go używa, więc raz chyba się skusić mogłem, prawda? –powiedziałeś łagodnym tonem głosu, po mimo, że irytowało cię cholernie to, że obca osoba korzystała ze sprzętu twojej rodzicielki, a ty właśnie dostałeś za to ochrzan.
-Niech ci będzie, Tomasz.-machnęła ręką wuefistka.- Kawy?
-Jeszcze pytasz.- mruknąłeś pod nosem.
Kobieta postawiła przed tobą wysoką szklankę wypełnioną trójwarstwowym napojem. Spojrzałeś na nią niepewnie, bowiem nie rozumiałeś czego nagle uraczyła cię produktem z ekspresu. Być może była to jedna z jej zagrywek, kiedy chciała wyciągnąć z ciebie prawdę. Kolistymi ruchami mieszałeś łyżeczką parująca ciecz, znosząc wypalające w tobie dziurę spojrzenie błękitnych tęczówek.
-Mamo, to nie tak jak myślisz.-westchnąłeś.
-Ty bez koszulki, ona, jedno łóżko …-wyliczała.- Tomek, czy ty robisz ze mnie idiotkę?-wydała z siebie ściszony pisk.
-Przecież wiesz, że jej nie cierpię.-przewróciłeś jedynie oczami.- Nie przeleciałbym jej w życiu!- zawyłeś, krzywiąc się na twarzy.- To dzieciak!
-Skoro tak to co robiłeś w jej pokoju i jej łóżku?-wsparła głowę na splecionych dłoniach i zamrugała kilkukrotnie, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy.
-Rachel bała się burzy, a ja postanowiłem się nad nią zlitować i zaproponowałem, że mogę z nią spać, jeśli to jej pomoże i się uspokoi.-wyjaśniłeś, wzruszając ramionami.- Uwierz mi, nie jestem takim dupkiem jak myślisz.-prychnąłeś i poderwałeś się od stołu.
Pośpiesznie sięgnąłeś po resztki sałatki schowanej w lodówce i zrezygnowałeś z towarzystwa rodziców podczas posiłku, wbiegając po schodach na piętro. Po drodze minąłeś zaspaną dziewczynę, która rzuciła ci pytające spojrzenie, gdy napotkała twój pochmurny wzrok. Policzenie się z jej osobą odnośnie wydania cię przed matką zostawiłeś sobie na później. Mocno uderzyłeś drzwiami o ich futrynę, aby dać wyraz swojego niezadowolenia dotyczącego postawy twojej rodzicielki względem ciebie i opadłeś na łóżko, wzdychając głośno. Jeden raz zrobiłeś coś dobrego, zaskakującego nawet dla ciebie, a oberwałeś od jednej z najbliższych ci osób. W ich oczach już zawsze będziesz tym aroganckim, zbuntowanym chłopakiem, a właściwie już mężczyzną. Oparłeś się plecami o ścianę, odczuwając jej chłód na własnej skórze i zabrałeś się za spożywanie swojego śniadania. Gdy dopijałeś Latte do twoich uszu dotarło delikatne pukanie. Zadarłeś głowę i ujrzałeś przed sobą blondyna. Mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem i poklepałeś wolne obok siebie miejsce na łóżku.
-Słyszałem o tym co się wydarzyło w nocy.- zasugerował ci, poruszając wymownie brwiami.- Wiedziałem, że nie przejdziesz wobec niej obojętnie.-mruknął zadowolony.
-O czym ty do cholery mówisz, Johny?-zmarszczyłeś zdezorientowany brwi.- Chciałem jej tylko oszczędzić nerwów podczas burzy.
-Od tego się zaczyna, a później chcesz ją chronić przed wszystkimi innymi facetami, złem całego świata i nawet nie wiesz kiedy jej zapach staje się dla ciebie narkotykiem, bez którego wdychania nie potrafisz funkcjonować.-wypowiedział łagodnym tonem głosu, uśmiechając się pod nosem.
-Uznam, że to pierdolenie to skutki uboczne przebywania z Ewą tyle czasu.- skwitowałeś, patrząc na niego z dezaprobatą.
***
Oszczędziłeś Rachel odnośnie policzenia się za na kablowanie pani domu, ale dziś nadarzyła się świetna okazja ku temu. Na palcach opuściłeś swoje lokum i wślizgnąłeś się do łazienki. Omiotłeś przelotnym wzrokiem wszystkie półki znajdujące się w pomieszczeniu i z cwanym uśmiechem pod nosem sięgnąłeś po miętową kosmetyczkę spoczywającą na przymocowanej pod lustrem półce. Po chwili szperania odnalazłeś w niej opakowanie z zawartością podkładu. Wsunąłeś go do kieszeni spodni i po wykonaniu swojego obmyślonego wczorajszego wieczoru planu skonsultowałeś się ze swoim lekarzem prowadzącym, aby ustalić kilka ważnych spraw. Na efekty swoich działań nie musiałeś długo oczekiwać.
-Fornal, gdzie jest mój podkład?!- wydarła się na całe gardło rozwścieczona blondynka, która zjawiła się naprzeciwko ciebie w salonie, gdy oglądałeś telewizję.
-Poczekaj, niech sobie przypomnę.-potarłeś palcami brodę, udając myślenie.- Chyba widziałem jak kot sąsiadów bawił się takim jasnym opakowaniem. –odparłeś ze stoickim spokojem. –To Twoje?
-Zabiję cię.-warknęła, mierząc cię morderczym wzrokiem.
-Szach mat.-wypowiedziałeś z satysfakcją.- To za doniesienie na mnie z ekspresem.-zaprezentowałeś jej triumfalny uśmiech.
-Jeszcze się policzymy.- pogroziła ci palcem.
Zaniosłeś się głośnym śmiechem. Rachel McKazie nie była ikoną niebezpieczeństwa i grozy, dlatego też totalnie rozbawiły się jej słowa, które wypowiedziała niezwykle pewnym tonem głosu. Nie obawiałeś się jej nawet w minimalnym stopniu. Była dzieckiem, który panoszył się po twoim domu, nie obiektem siejącym strach.
~*~
Witam, witam! ^^
Punktualnie zjawiam się z nowym odcinkiem losów rodziny Fornalów i Rachel. Tomek oberwał za swoje dość dobre zachowanie względem Amerykanki i oto znowu mamy spiny :P U nich spokojnie być nie może :D Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, a na razie zostawiam Was z tą częścią i życzę miłego dzionka! ;* Do zobaczenia za tydzień!
Biedny Tomek haha :D Chciał być miły, a wyszło jak zwykle :D Nie dziwię się jednak jego rodzicom, w końcu myśleli, że ta dwójka sama pod jednym dachem się pozabija, więc ich zaskoczenie było jeszcze większe :D Ech, rodzicie chyba nie byliby rodzicami, gdyby odmówili sobie uszczypliwych komentarzy, które rozsierdziły Tomka do granic możliwości :D A wiadomość, że Rachel na niego "doniosła" tylko dolało oliwy do ognia ^^ Cóż, jak na razie wydaje się, że ten wyskok ze wspólnym spaniem był jednorazowym wyskokiem, bo wszystko wróciło do normy ^^ Zemsta jest słodka i coś czuję, że Rachel tak tego nie zostawi :D Jeszcze się Tomek zdziwi ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*