Maj
Prychnąłeś pod nosem na widok blondynki, która wcisnęła guzik na ekspresie twojej rodzicielki, wybierając swój ulubiony a zarazem i ten ubóstwiany także przez ciebie rodzaj kawy. Twoja matka nigdy nie pozwalała ci korzystać z usług maszyny otrzymanej od Janka na święta Bożego Narodzenia, tymczasem obecna od kilku miesięcy w twoim domu licealistka czyniła to notorycznie i to ze zgodą uzyskaną od starszej kobiety. Mimo, że Amerykanka pałętała się pomiędzy tobą, twoim bratem i rodzicami już osiem miesięcy to nadal jej widok niezmiernie cię drażnił. Woń waniliowego Latte otuliła parter domu, powodując, że i ty miałeś ochotę wyposażyć się w pobudzający napój. Dziewczyna rozsiadła się na kanapie w salonie, układając na kolanach książkę i zatapiając wargi w parującej cieczy. Westchnąłeś głęboko, przenosząc wzrok na sylwetkę nauczycielki, która dołączyła do ciebie w kuchni i swoją wielką torbę położyła na blacie stołu. To mogło zwiastować tylko jedno. Dorota i Marek zamierzali opuścić domowy azyl, a ta informacja niekoniecznie przypadła ci do gustu po tym jak domowe zacisze porzucił Janek, który zdecydował się odwiedzić swoją ukochaną w Radomiu. Blondynka krzątała się po pomieszczeniu, uzupełniając torbę butelkami wody oraz soków, a także owocami posiekanymi na kawałki w plastikowych pojemnikach. Wpakowała do niej jeszcze kilka rzeczy, a ty zaintrygowany wbiłeś spojrzenie w jej pogodną twarz, unosząc pytająco brew.
-Nie patrz tak na mnie.-skarciła cię, zasuwając torebkę.- To twój ojciec coś wymyślił. Zachciało mu się powrotu do nastoletnich lat i chyba zabiera mnie na jakiś piknik czy coś w tym rodzaju.-wytłumaczyła.
-Kobiecie nie dogodzisz.-mruknąłeś.- Stara się chłop to źle, nie stara tez źle. –zaśmiałeś się.
-Cichaj tam, Tomuś.- rzuciła, na co zachichotałeś.- Mam nadzieję, że się nie pozabijacie.-rzekła kobieta, spoglądając wymownie na ciebie i Amerykankę.
-Mam przed sobą świetliste lata grania. Nie będę marnował swojej szansy we więzieniu.-powiedziałeś sarkastycznie.
-Synku.-przewróciła oczami.-Kocham cię.- musnęła ustami twoje czoło i przytuliła cię przelotnie.
-Ja ciebie też mamo.-odparłeś z nikłym uśmiechem. – Dobrej zabawy!
-Spakowałaś się, Doris? Jedziemy tam na całą majówkę.-oświadczył wyłaniający się z sypialni mężczyzna.
-Nie ma opcji, Marek.-pokręciła stanowczo głową blondynka.- Nigdzie mnie nie wyciągniesz na więcej niż 24 godziny, gdy oni są tylko we dwoje w domu.- zaparła się.
Były siatkarz zaśmiał się pod nosem, ale nie podważał decyzji swojej żony. Ty natomiast zmierzyłeś ją wzrokiem pełnym politowania i westchnąłeś, gdy drzwi za rodzicami się zatrzasnęły. Rzuciłeś okiem na nastolatkę popijającą kawę i uległeś pokusie. Powędrowałeś do ekspresu i po chwili twoje nozdrza otuliła aromatyczna, ale zarazem delikatna woń nutki wanilii. Przymknąłeś powieki i zaciągnąłeś się nią, po czym zamoczyłeś usta w gorącym napoju. Wbiłeś wzrok w krajobraz rozciągający się za taflą szkła i poddałeś się chwili refleksji.
-Ktoś tutaj zlekceważył wolę swojej mamy.-mruknęła blondynka z salonu, wyrywając cię z zamyślenia.
-Ciebie to nie powinno obchodzić, gówniaro.-prychnąłeś, upijając łyk kawy.
-Przykro by było, gdyby się o tym dowiedziała.-uśmiechnęła się cwanie.
-Nie zrobisz tego.-przeszyłeś ją intensywnym spojrzeniem.
-Tego nie możesz być pewien.-wzruszyła ramionami.
Odstawiłeś opróżnioną szklankę do zmywarki i chwyciłeś w dłoń jabłko, w które wgryzając się opuściłeś pomieszczenie. Rachel działała ci na nerwy i nie zamierzałeś tego znosić przez najbliższe godziny. Gdyby nie to, że twoje relacje z Michałem nieco się oziębiły po pamiętnej sytuacji zapewne spacerowałbyś po radomskich ulicach w jego towarzystwie i rozkoszował się piękną pogodą. Pozbawiony koszulki zameldowałeś się na balkonie dołączonym do twojego lokum i przymknąłeś powieki, wyciągając się na wiklinowym fotelu. Promienie majowego słońca przyjemnie muskały twoją skórę, a lekki wiatr targał twoimi przydługimi już włosami. Błogość otuliła twoje ciało i umysł. Byłeś bliski odpłynięcia do krainy Morfeusza, jednak potężny grzmot sprawił, że poderwałeś się z miejsca zaskoczony. Do twoich uszu dotarł natomiast przeraźliwy, dziewczęcy krzyk. Zaśmiałeś się pod nosem, bowiem mógł on należeć do tylko jednej osoby. Stawiłeś się w kuchni, aby ugasić pragnienie jakie przyniosło ze sobą długodystansowe przebywanie na dworze. Wypełniłeś szklankę przeźroczystą cieczą i wrzuciłeś do niej kilka kostek lodu, obserwując jak McKazie poddenerwowana przemierza długość salonu. W tym samym czasie odnotowałeś błyskawice rozjaśniającą niebo i potężny huk.
-Boisz się burzy?- zagaiłeś, opierając się biodrami o kuchenny blat.
-Tak.- szepnęła, nie odrywając wzroku od okna.
-Poważnie?- parsknąłeś, zanosząc się cichym śmiechem.
-Co cię tak bawi, Fornal?-warknęła, cisnąć w ciebie wrogim spojrzeniem.
Wtem jej stalowe tęczówki zaszczyciły swoją uwagą twój wciąż nagi, umięśniony tors. Mogłeś przysiąc, że przez moment jej oczy rozbłysnęły z podekscytowania na widok zarysów twoich mięśni. Zagryzła dolną wargę, spuszczając głowę. Zapewne poczuła się jak dziecko przyłapane na nieodpowiednim zachowaniu lub po prostu się zawstydziła. Prychnąłeś pod nosem. Mogła pomarzyć o twoim ciele. Nigdy nie będzie miała go na wyłączność. Nigdy w życiu nie pozwoliłbyś jej go dotknąć. Zamoczyłeś usta w chłodnej cieczy, dopijając ją do dna i z telefonem w dłoni powędrowałeś do swojego pokoju. Dopiero teraz ubolewałeś nad brakiem obecności Janka, bowiem naprawdę nie wiedziałeś co ze sobą począć. Dotychczas to on wymyślał dla waszej dwójki zajęcie i nigdy nie ukrywał, że naprawdę lubił spędzać czas w twoim towarzystwie, po mimo, że czasami zgrzytało pomiędzy wami i to głównie z powodu twojego ciężkiego charakteru.
***
Odgarnąłeś opadające na czoło ciemne kosmyki i powróciłeś do krojenia składników na sałatkę, którą zdecydowałeś się przygotować na kolacje. Zerknąłeś przez ramie na towarzyszącą ci w kuchni licealistkę, która postawiła na kolacje w postaci tostów. Wrzącym strumieniem zalewała właśnie miętowy kubek, kiedy otulające dom ciemne niebo rozjaśniła potężnych rozmiarów błyskawica. Po chwili rozległ się donośny grzmot, a z jej gardła wydobył się pisk, bowiem totalnie się tego nie spodziewała. Zadrżała. Upuściła elektryczny czajnik, a ty mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem. Satysfakcje sprawiało ci oglądanie jej w tym innym niż błogi stan obliczu. Była w pełni przerażona i bezczynna wobec swojego lęku. Miałeś już dość jej cukierkowego oblicza, o którym dyskutowała twoja rodzicielka z ojcem najczęściej w kuchni podczas posiłków, zachwycając się postawą Amerykanki, pogodą ducha jaka od niej emanowała. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad jej zachowaniem i porzuciłeś na chwilę siekanie. Podałeś jej mopa, a sam podniosłeś z podłogi sprzęt i otarłeś wilgotne miejsce na kuchennej szafce. Dziewczyna żwawo pozbyła się mokrej plamy z podłogi i po chwili spoczywała naprzeciw ciebie przy kuchennym stole, spożywając posiłek. Tymczasem za oknem rozpętało się prawdziwe pobojowisko. Krople deszczu obijały się z dużą siłą o szyby, tworząc niezidentyfikowane ścieżki ruchu, a jego ilość mogła zadziwić. Drzewami targał potężny wiatr, kołysząc gwałtownie ich koronami w prawo czy w lewo, a niebo co rusz jaśniało od piorunów. Rachel w ciszy wpatrywała się w talerz z porcją jedzenia, przełykając je nerwowo. Siedziała jak na szpilkach, zerkając co jakiś czas na żywioł za taflą szkła, który zawładnął twoim rodzinnym miastem.
-Wiem, że chcesz ze mną spać.- wypowiedziałeś pewnie, wspierając się biodrami o futrynę drzwi, gdy znalazłeś się z dziewczyną na piętrze, gdzie usytuowane były wasze pokoje.
-Pff, nie?- rzekła dziewczyna, mierząc cię zażenowanym wzrokiem.- Na głowę nie upadłam.-mruknęła pod nosem, ale do ciebie to doskonale dotarło, powodując cichy chichot pod nosem.
W tym właśnie momencie nad dachem domu potężnie zagrzmiało. Dziewczyna pośpiesznie zamknęła powieki pod wpływem strachu i nacisnęła na klamkę, po czym zniknęła za drzwiami. Westchnąłeś głośno, zastanawiając się jak się zachować. Może i nie przepadłeś za Amerykanką, ale nie byłeś bezuczuciowym dupkiem. Przynajmniej tak ci się wydawało, Tomaszu. Każdy posiadał swoje słabości i nie powinien w trakcie skazania przeżywania ich być sam. Uderzyłeś subtelnie knykciem o powierzchnie drzwi, a gdy usłyszałeś zezwolenie padające z ust właścicielki pokoju przekroczyłeś próg. Blondynka spoczywająca na posłaniu uniosła brew, posyłając ci niezrozumiałe, a zarazem pytające spojrzenie, bowiem nie zawdzięczała ci częstych wizyt w swoim pokoju. Przysiadłeś na rogu jej łóżka i popatrzyłeś na jej twarz osnutą mrokiem.
-Jeżeli ci to pomoże to mogę dzisiaj z tobą spać.-oświadczyłeś, posyłając jej pokrzepiający uśmiech.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwym Tomaszem Fornalem?-przyłożyła dłoń do ust, odgrywając teatralne zdziwienie.
- Słuchaj, jestem synem Doroty i Marka Fornal, więc jestem porządnym człowiekiem.- zaśmiałeś się.
-Dotąd doświadczyłam czegoś innego, a tak na poważnie to miło z twojej strony.
Dziewczyna przystała na twoją propozycję, po czym opowiedziała ci historie, od której rozpoczął się jej paniczny lęk przed żywiołem szalejącym za oknami budynku. Ściągnąłeś z siebie koszulkę i jedynie w bokserkach wsunąłeś się pod kołdrę. Blondynka zwróciła twarz ku tobie, układając się na boku. Twoje siwo błękitne tęczówki chłonęły barwę jej oczu przez dłuższy moment. Opadłeś na plecy, wyciągając się leniwie, aby rozprostować wszystkie mięśnie. Włosy licealistki muskały subtelnie twoją nagą skórę, łaskocząc cię. Nim się zorientowałeś a jej głowa spoczywała na twoim torsie, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w miarowym tempie. Bezbronna nie była wcale taka irytująca jak na co dzień.
~*~
Hello ^^ Zgodnie z umową dodaje nowy rozdział tydzień później i tak już zapewne zostanie na stałe :D Chyba mamy przełamanie u Tomka i Rachel, ale zobaczymy... Niebawem powinna się też pojawić nowa część u Tomka i Kuby także wypatrujcie ;) Całuję i do zobaczenia ;*
Jestem od razu, żeby sobie nie narobić zaległości :D
OdpowiedzUsuńPan domu musiał oszaleć zabierając żonę z domu na całą majówkę :D Byłam przekonana, że Tomek i Rachel się pozabijają, zresztą pani Dorota była tego samego zdania haha :D Jednak obyło się bez rękoczynów, chociaż dopiero jeden dzień za nimi ^^ Oczywiście uszczypliwości musiały się pojawić, ale jestem z nich dumna, że dali sobie radę :D Rachel okazała jednak małą słabość, a mianowicie to, że panicznie boi się burzy. Tomek początkowo się z niej nabijał, ale koniec końców poszedł po rozum do głowy i okazał uczucia ^^ Byłam w szoku, że zgodził się z nią spać, ale przecież nie mógł przejść obojętnie wobec jej pisków i krzyków :) Może to jeden malutki kroczek do tego, aby ich relacje się ociepliły? Kto wie :D
Pozdrawiam ;*
No zobaczymy czy się Tomuś opamiętał czy dalej będzie dupkiem XD
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*