sobota, 5 grudnia 2020

Siedemnasty

Zaklnąłeś w myślach, spoglądając na siedzącą obok blondynkę. Wymieniłeś z nią przelotne spojrzenie i przełknąłeś głośno ślinę, próbując pobudzić komórki w twojej głowie do wymyślenia czegoś sensownego w tak krótkim czasie. 

 -Władze klubu nie chciały, aby media się zleciały.- wyjaśniłeś rodzicielce, siląc się na neutralny ton głosu, choć byłeś naprawdę spięty.- Chcą na razie w spokoju pracować, a nie od razu dzielić swoimi planami. 

-No dobrze synku. To bezpiecznej drogi i pokaż im tam gdzie raki zimują!- wykrzyknęła motywująco nauczycielka.

Zaśmiałeś się na jej słowa i pożegnałeś się z nią ciepło, kończąc połączenie. Odetchnąłeś z ulgą , wypuszczając powietrze ze świstem, gdyż wyglądało na to, że twoja kochana mama uwierzyła ci i mogłeś pozbawiony wszelkich zmartwień oddać się wspólnie spędzonym chwilą z Rachel. Ta uniosła pytająco brew, przyglądając ci się uważnie, a ty roześmiałeś się, uchwalając czujność krakowianki i opowiadając ukochanej o tym co przed chwilą miało miejsce. Zawtórowała ci i pokręciła głową z niedowierzaniem, a chwilę później tonęła w uścisku twojej przyszłej szwagierki oraz wysłuchiwała jej pisków radości. Brunetka cholernie mocno emocjonowała się na wspólnie spędzony weekend i to jeszcze pośród tak pięknych widoków. Janek przewrócił jedynie oczami na jej zachowanie i zamienił się miejscami z McKazie, która zajęła tylne siedzenie obok niedoszłej pani Fornal. 


***

Przymykając drzwi od twojego rodzinnego domu wciąż w głowie miałeś obraz jej radośnie migoczących tęczówek, w których odbijał się księżyc, gdy wędrowaliście po zakopiańskich Krupówkach. W uszach obijał ci się jej podekscytowany, ale jakże melodyjny głos. Uśmiechnąłeś się pod nosem na wspomnienie minionego już weekendu, gdzie bez ukrycia mogłeś otulać ją szczelnie w swoich ramionach w zimne letnie wieczory czy rozkoszować się jej nagim ciałem zaplątanym w śnieżnobiałą pościel, którego widok przeznaczony był tylko dla ciebie. Do tej pory na plecach miałeś szramy po jej długich, krwistoczerwonych paznokciach, które penetrowały w górę i w dół z rozkoszy jakiej jej dostarczałeś swoim ciałem. Było wciąż okryte jej subtelnym, ale jakże zmysłowym dotykiem. 

-Ciszej.-upomniałeś ją, gdy niechcący staranowała szafkę w salonie.- Bo nas usłyszą wariatko.- dodałeś roześmiany. 

-Kocham cię, wiesz?- wypowiedziała czułym głosem, posyłając ci słodki uśmiech i uwieszając ci się na szyi. 

Nie mogłeś się oprzeć magnetycznemu spojrzeniu jej ciemnych oczu. Otarłeś się nieśmiało swoimi wargami o jej jakże aksamitne usta i pogłębiłeś pieszczotę, kiedy wplotła opuszki palców w końcówki twoich ciemnych włosów. Była taka urocza, kiedy w jej krwiobiegu ciągle przemieszczały się procenty po spożytej sporej ilości Aperolów wraz z Łukasik, której największą słabością był właśnie ten drink. Z łatwością wpoiła spożywanie go twojej dziewczynie. 

-My też wiemy, że go kochasz.- wzdrygnąłeś się na znajomy ton głosu.

Oderwałeś się raptownie od Amerykanki i za jej plecami ujrzałeś blondynkę owiniętą szczelnie puchatym szlafrokiem. Wyraz jej twarzy wskazywał na to, że wydawane przez was odgłosy musiały wyrwać ją ze snu, lecz wcale nie była zła, Opierała się ramieniem o pobliską ścianę i badała waszą dwójkę przeszywającym wzrokiem oczekując odpowiedzi. Rachel zwróciła się w jej kierunku i zakłopotana zaczęła owijać jasne kosmyki wokół palców swojej dłoni. Westchnęła głośno i spojrzała na twoją rodzicielkę, 

-To nie tak jak pani myśli.- burknęła cicho.

-Ty naprawdę Tomuś myślałeś, że ja się nie domyślę?!- pokręciła z niedowierzaniem głową nauczycielka.- Żaden z twoich kolegów nie dodawał relacji ze zgrupowania w czasach Internetów, ty także, a  Rachel niby na dwa dni poszła nocować do koleżanki. Macie mnie za idiotkę kochani? -przewróciła oczami. 

-Mamuś, nie mamy. Tylko nie chcieliśmy byś była zła.- podszedłeś do niej i złapałeś ją za ramiona, patrząc na nią ze skruchą.- Przepraszam.

-Rozkochałeś w sobie dziecko! Jesteś tego świadomy, Tomaszu?! Chciałam byś miał w końcu kogoś, poznał jakąś fajną dziewczynę, a ty rozkochałeś w sobie moją uczennicę! Jesteś niepoważny!


***

Zaspany zwlokłeś się z łóżka i powędrowałeś do kuchni, aby napić się upragnionego kofeinowego napoju. Dłonią zmierzyłeś ciemne włosy, oczekując na zagotowanie się wody w czajniku elektrycznym i nie do końca jeszcze wyraźnym wzrokiem omiotłeś salon. Zmarszczyłeś brwi, dostrzegając charakterystyczną walizkę należącą do tylko jednego domownika oraz natłok rzeczy porozkładanych na kanapie. Wtem w pomieszczeniu pojawiła się starsza blondynka, która napotkała na sobie twój czujny wzrok i skrzywiła się delikatnie, a ty nie potrzebowałeś już chyba wszelkich słów wyjaśnienia. Z parującym kubkiem wsparłeś się biodrami o kuchenny blat i oczekiwałeś zjawienia się innej blondynki niż twoja matka zamieszkującej ten dom. W końcu twoim oczom ukazała się McKazie, która jak gdyby nigdy nic dołożyła do walizki kilka rzeczy i zasunęła ją zamaszystym ruchem. Gdy podniosła głowę z nad bagażu wasze spojrzenia się spotkały i mogłeś przysiąc, że dostrzegłeś w jej oczach błysk, ale nie ten radosny co zazwyczaj. Ten był innego rodzaju. 

-Co ty wyprawiasz do jasnej cholery?! Możesz mi to jakoś wyjaśnić?!- wydzierałeś się, nie panując nad targającymi tobą emocjami. 

-Tak będzie lepiej, Tomek.- musnęła twój policzek przelotnie wargami.- Muszę wrócić do domu, do mamy. Nie mogę tutaj zostać, a nasza relacja nie miała przyszłości.- dodała przesiąkniętym smutkiem głosem. 

-Żartujesz sobie, prawda?! Kpisz sobie ze mnie!-mroziłeś ją wściekłym wzrokiem, nie rozumiejąc totalnie czemu ci to czyni. 

-Nie, Tomek. Musimy się pożegnać.

-Nie pożegnam cię, bo nie zgadzam się na nasze rozstanie. Przylecę do ciebie, kiedy będę miał chwilę. Nie rób mi tego.- drżał ci głos, a jego ton przypominał coś pokroju rozpaczliwego błagania. 

-Posłuchaj.- odchrząknęła, układając dłoń na twoim ramieniu.- Nie kocham cię.- wypowiedziała to, spoglądając ci głęboko w oczy, a ty śledziłeś każdy ruch jej ust, nie wierząc w to jakie zdanie z nich powstało. 

Nie kłamała. Widziałeś to w jej oczach. Chodź skąd mogłeś wiedzieć, skoro jej uczucie względem ciebie było kłamstwem? Chciała się odegrać za tą pieprzoną noc, podczas której zabrałeś jej dziewictwo i coś cennego zarazem? Dlaczego ci to zrobiła? Dlaczego cię skrzywdziła? Zraniła się niespełna osiemnastolatka. Co było z tobą nie tak? Obserwowałeś jak twój ojciec otwiera przed nią drzwi, pomagając jej z bagażami. Podszedłeś do okna w kuchni i odprowadzałeś wzrokiem każdy jej ruch do momentu, aż samochód byłego siatkarza nie zniknął z podjazdu. Odwróciłeś się w kierunku najważniejszej kobiety w twoim życiu i czułeś jak twoje oczy stają się wilgotne. Słona ciecz sunęła po twoich policzkach tak jak twoje plecy po wnętrzu drzwi jednej z kuchennych szafek, kiedy zdałeś sobie sprawę, że to stało się naprawdę. Zostawiła cię. Porzuciła cię, odrzucając od siebie twoje uczucia. Rachel McKazie się tobą zabawiła Tomaszu Fornal. 

-Przykro mi synku.- wyszeptała pani domu, otulając cię swoimi ramionami.


~*~

Nie do końca wszystko przebiegło tu tak jak chciałam, ale w końcu zebrałam się do tego, aby skończyć tą historię. Polubiłam ich, chodź Rachel skrzywdziła Tomka potwornie mocno, czego się nie spodziewał. A Wy? Spodziewałyście się? Teraz chciałabym ruszyć z czymś nowym, ale mam totalny mętlik w głowie. W planach jest Norbi, Igor, Bicuś czy nawet Sawcio :D Myślę nad fabułą świątecznego opowiadania, więc może niebawem się go doczekacie, chodź jak na złość z tym idzie najtrudniej. Na razie mam trochę części na Michale, dwie na Norbim i także fragmenty na Tomka i Louatiego. Dziękuję Wam za obecność tutaj i żegnam się z Wami już jako 22-latka od zeszłego czwartku haha ;* Do zobaczenia niebawem mam nadzieję ;*