sobota, 7 marca 2020

Trzeci

Tułałeś się zatłoczonymi uliczkami rodzinnego miasta, zmierzając w kierunku doskonale znanego ci budynku. Pamiętałeś jak wpadałeś tutaj codziennie zdyszany, biegnąc prosto z podstawówki po zakończeniu lekcji do pokoju nauczycieli wychowania fizycznego, aby zapytać rodzicielki co szykuje na obiad. Profesorzy zebrani wówczas w pomieszczeniu zanosili się głośnym śmiechem, spoglądając na ciebie wpatrzonego w matkę błękitnymi oczami i oczekującego niecierpliwie odpowiedzi, kiedy tupałeś nogą. Kobieta natomiast kręciła z niedowierzaniem głową i przykucała naprzeciwko ciebie, dzieląc się z tobą swoimi planami odnośnie wspólnego rodzinnego posiłku i posyłając pełen ciepła uśmiech. Wzniosłeś nikle kąciki ust na to wspomnienie, powracając do wiru rzeczywistości. Tak jak zakomunikowałeś blondynce przed odejściem spoczywała tuż obok wejścia do szkoły i oczekiwała na twoje przybycie. Przejąłeś od nią napakowaną intensywnie torbę i wskazałeś dłonią lokal, gdzie wraz z Jankiem zabierał was ojciec po każdym udanym treningu. Dziewczyna skinęła jedynie głową i powędrowała w zalecanym przez ciebie kierunku, podskakując energicznie. Zmarszczyłeś brwi, śledząc jej poczynania i doszedłeś do wniosku, że to pewnie efekty udanego dnia w szkole. Wzruszyłeś jedynie ramionami do swoich myśli i rozwarłeś przed nią drzwi, przepuszczając ją przodem. Blondynka posłała ci wdzięczny uśmiech i zajęła miejsce przy jednym ze stolików obsadzonych przy oknie. Po zawieszeniu kurtki na wieszaku oraz odebrania od niej nakrycia wierzchniego dołączyłeś do niej i lustrowałeś wzrokiem ciemnobrązową kartę menu. Było to jednak zbędę, gdyż propozycje napoi tej kawiarni znałeś na pamięć, ale robiłeś to, aby uniknąć rozmowy z dziewczyną czy choćby nie napotkać się na jej świdrujący wzrok.
-Zapewne nie jesteś tu pierwszy raz, więc co byś mi polecił?-uniosła pytająco brew Amerykanka, uśmiechając się do ciebie przyjaźnie.
Nie podobało ci się to, że była taka cukierkowa. Cały czas promieniowała radością i ciężko było zatrzeć z jej ust choćby delikatny uśmiech, który widniał na nich prawie cały czas. Irytowała cię swoim stylem bycia. Prychnąłeś do swoich myśli, jednocześnie obiecując sobie, że dzisiejszego dnia będziesz dla niej wyjątkowo miły. 
-Proponuję gorącą czekoladą z podwójną pianka i cynamonową posypką.-puściłeś jej oczko.-Tyle kilogramów przez to się na treningu spalało.-zaśmiałeś się. 
Zawtórowała ci i przywołała do waszego stolika kelnerkę, która ciebie już doskonale znała. W końcu tyle lat wierny byłeś temu lokalowi, że nie było innego wyjścia. Posłałeś jej łagodny uśmiech, recytując zamówienie. Kobieta przyodziana w charakterystyczny barwami dla tego miejsca fartuszek skinęła jedynie głową. Gdy odeszła Rachel wykonała zamyśloną minę i poruszyła temat zapłaty. Pokręciłeś stanowczo głową, upierając się, że to ty pokryjesz koszty wizyty w kawiarence. Początkowo splotła ramiona na klatce piersiowej i nie dała ci dojść do słowa, ale po jakimś czasie kiwnęła delikatnie głową, przystając na takie warunki. Omiatała zaintrygowanym wzrokiem wnętrze budynku, a w jej stalowych tęczówkach dostrzec można było zachwyt. Zapewne w kraju jej pochodzenia takie lokale wyglądały zupełnie inaczej. W końcu przełamaliście pierwsze lody i jako pierwsze odezwała się blondynka. Odpowiedziałeś wyczerpująco na jej pytanie odnośnie początku twojej przygody z siatkówką, bawiąc się ciemną podkładką spoczywająca na blacie stołu i odbiłeś piłeczek, kierując zapytanie o jej pasję. Wtedy rozpoczęła się jej opowieść o najlepszych książkach jakie w życiu przeczytała i jakie ci rekomendowała. Później rozmowa potoczyła się na inne tory, tematy bardziej błahostkę. Za pomocą łyżeczki nabrałeś bitą śmietanę i wpakowałeś ją sobie do ust, nie spuszczając wzroku z twojej towarzyszki, która teraz przytaczała ci losy swojej rodziny. Ta roześmiała się cicho, gdy biała substancja ubrudziła ci kąciki ust. Pośpiesznie otarłeś je serwetką i zatopiłeś wargi w ostatkach pianki oraz gorącej cieczy, która wypełniła każdą komórkę twojego ciała. Po mimo sceptycznego nastawienia do osoby Amerykanki to październikowe popołudnie mijało ci całkiem miło. 
-Dlaczego przyleciałaś akurat do Krakowa? Miałaś oferty z innych polskich miast?-podniosłeś na nią wzrok z pod opróżnionego kubka.
-Miałam.-skinęła głową.-Twoja mama zapewniła mnie, że na pewno odnajdę z tobą i twoim bratem wspólny język, a Kraków przypadnie mi do gustu. Naprawdę cieszę się, że mnie tutaj zabrałeś i mogliśmy się lepiej poznać.-oświadczyła zadowolona, dopijając ostatek swojej czekolady. 
-Pewnie masz sporo nauki… Może będziemy się już zbierać?-poderwałeś się delikatnie z miejsca, aby udać się po wasze kurtki.
Dziewczyna przyznała ci rację i także dźwignęła się z mini kanapy. Pomogłeś jej ubrać kurtkę i oboje opuściliście lokal. Drogę powrotną przemierzaliście w ciszy, pogrążeni w swoich myślach. Taka opcja niezmiernie ci odpowiadała. 

***
Upływały kolejne dni pobytu blondynki w twoim rodzinnym domu. Po waszym przyjemnym spotkaniu w lokalu nieopodal liceum twojej rodzicielki nie pozostało już śladu. Mijając cudzoziemkę w korytarzu dzielonego z nią piętra czy choćby w innym pomieszczeniu mroziłeś ją lodowatym wzrokiem i jak najszybciej zaszywałeś się w swoim lokum. Ona także zmieniła co do ciebie swoje nastawienie.  Dzisiejszego dnia odbyć się miała w krakowskim domu domówka, której pomysłodawcą byłeś oczywiście ty, a poparcie twojej idei przez Filipa zaowocowało jej urządzeniem. Przerzuciłeś przez ramie strój przygotowany specjalnie na tą okazję i skierowałeś się w stronę łazienki, nucąc pod nosem jedną ze słuchanych ostatnio piosenek. Nacisnąłeś na klamkę drzwi od tego właśnie pomieszczenia i wparowałeś do środka. Wtem usłyszałeś drażniący twoje uszy przenikliwy pisk. Zwróciłeś głowę w kierunku jego źródła i ujrzałeś przed sobą drobną sylwetkę dziewczyny odwróconą ku tobie tyłem i zamazaną za pomocą zasłony prysznicowej. Pozostawiłeś swoje rzeczy na pralce i ewakuowałeś się z pomieszczenia dla swojego dobra.
-Fornal!- ryknęła rozwścieczona do granic możliwości blondynka.
Wykonałeś zwycięski gest dłonią i uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem. Doskonale zdawałeś sobie sprawę, że Rachel znajduje się teraz pod prysznicem. Zrobiłeś to celowo. Chciałeś uprzykrzyć jej życie po raz kolejny i ponownie byłeś z siebie niebywale zadowolony. Zjawiłeś się w kuchni na parterze, ignorując karcące spojrzenie rodzicielki i wyciągnąłeś z lodówki potrzebne składniki do wykonania kanapek. 
-Tomek, ja dłużej nie będę tego tolerować.-wypowiedziała stanowczo wuefistka, zatrzaskując ci przed nosem drzwi lodówki. 
-W takim razie ją wyrzuć.-prychnąłeś pod nosem, maszcząc kromkę chleba.
-Ty sobie chyba żartujesz, dzieciaku!-kobieta nie kryła oburzenia twoimi słowami.-Przypominam ci, że żyjesz pod moim dachem i masz się dostosować do moich warunków.-wbiła palec pomiędzy twoje żebra.
-Bo co?-spojrzałeś jej odważnie w niemalże identyczne tęczówki jak twoje. –Wyrzucisz mnie?-na twoje usta wpłynął perfidny uśmiech.- Oboje dobrze wiemy, że tego nie zrobisz. – dodałeś pewnie.
-Nie poznaję cię, synu…-mierzyła cię wzrokiem pełnym niedowierzania, a w pewnym też stopniu przerażenia.
-Proszę cię, daruj sobie.- wzniosłeś dłonie w geście protestu.-Nie baw się w Kochanowskiego.
-Czyli on też zauważył twoją zmianę?-mruknęła bardziej do siebie niż ciebie.

Zignorowałeś słowa opuszczające jej usta i z talerzykiem pełnym kanapek wspiąłeś na drugie piętro. Minąłeś po drodze odzianą w piżamę blondynkę i celowo trąciłeś jej ramie, wpadając w nią. Posłała ci jedynie pełne gniewu spojrzenie i zniknęła za drzwiami swojego tymczasowego pokoju.  
~
Hello!
To opowiadanie miało na dobre ruszyć dopiero po zakończeniu FIlipiaka i tak też się stanie, ale z racji mojej długiej nieobecności na Bartku w ramach rekompensaty wrzucam Wam po za nowym rozdziałem na Filipiaku też nowy odcinek tutaj ;) Zasługujecie na t o! <3 Jak widać opłaca się u mnie cierpliwie czekać :D Tomek nadal się buntuje, Rachel traci cierpliwość :P Jak to się dalej potoczy? Dowiecie się dopiero za jakiś czas haha :D Wiem, jestem okrutna, ale najpierw czas zakończyć Barteczka :D Całuję i do zobaczenia! ;*