Oddaliłaś się od niego, przemieszczając się szybkim krokiem i pokręciłaś z niedowierzaniem głową. Czy on naprawdę myślał, że po tej jednej gorącej czerwcowej nocy świadomie zgodzisz się na kolejne, zważając na fakt, że zdawałaś sobie sprawę z tego, że cię wykorzystał? Prychnęłaś pod nosem, a w kącikach twoich oczu zameldowały się strugi łez. Mimo wszystko jego zachowanie sprawiło ci odrobinę przykrości. Jak mógł widzieć w tobie jedynie potencjalny obiekt seksualny i nic więcej? Przecież znałaś swoją wartość. Byłaś pogodną, pomocną osobą, która uwielbiała ludzi i spędzanie czasu w ich towarzystwie. W dzisiejszych czasach ciężko było o taką osobę, gdyż większość społeczeństwa zostało dotkliwie zranione przez kogoś i stroniło od towarzystwa. Bało się ponownie zaufać, zbliżyć się. Ty nadal wierzyłaś w ludzkość. Żywiłaś nadzieję, że na twojej drodze stawią się lub stawiają się sami dobrzy. Do dnia, kiedy poznałaś jego, czyli cholernego dupka zapatrzonego jedynie na czubek własnego nosa.
-Rachel, wszystko gra?- tak bardzo się zamyśliłaś, że nie spostrzegłaś brunetki przy swoim boku.
Skinęłaś jedynie głową, wysilając się na nikły uśmiech. Ewa jednak doskonale odnotowała u ciebie obecność zaszklonych oczu i objęła cię ramieniem, prosząc, abyś była z nią szczera. Nie wierzyłaś, że po mimo sporej różnicy wieku będzie wobec ciebie tak wyrozumiała. Nie odczuwałaś dzielących was lat, gdy toczyłaś z nią rozmowy nie tylko na temat Tomasza, ale tysiące innych rzeczy. Dostrzegałaś w niej prawdziwą przyjaciółkę i powierniczkę sekretów. Niezmiernie cieszyłaś się, że było ci dane ją poznać i zamierzałaś utrzymać z nią stały kontakt po opuszczeniu granic Polski. Nim dostrzegłaś, a ponownie na twoich ustach widniał subtelny uśmiech, a z gardła wydobywał się dźwięczny śmiech, który był reakcją na słowa jeszcze panny Łukasik, która była już nieco zbyt pijana.
-Słońce, ale daj jej już spokój.- zwrócił się w jej kierunku blondyn.
-Cicho tam siedź Jan.- mruknęła jedynie i ponownie ulokowała wzrok w twojej osobie.
-Jak oficjalnie.- zaśmiali się jednocześnie bracia.
***
Strugi wody przemieszczały się po twoim nagim torsie, gdy stojąc przed lustrem próbowałeś ujarzmić ciemne włosy, które nie zbyt chciały dzisiaj z tobą współpracować. Zimny prysznic z rana był wyśmienitym pomysłem, aby pobudzić ciało do działania. Po kilkunastu minutach spędzonych w łazience na palcach wymknąłeś się do kuchni, aby nie obudzić reszty domowników, którzy rozkoszowali się urokami weekendu. Rozczulił cię widok blondynki, która skulona spoczywała na sofie w salonie pogrążona we śnie. Pod jej dłonią znajdował się telefon, który musiał się jej wyślizgnąć w chwili zaśnięcia podczas oglądania zapewne jakieś taniej komedii romantycznej. Sięgnąłeś po koc poskładany w kostkę na końcu kanapy i okryłeś ją nim starannie, lecz delikatnie, aby jej nie obudzić. Jej twarz spowita była promieniami słońca przedzierającymi się przez drzwi tarasu, a jasne kosmyki rozsypane były na oparciu kanapy. Przyglądałeś się jej przez dłuższą chwilę i nie zauważyłeś kiedy kąciki twoich ust drgnęły ku wyżynom.
-Jednak nie jesteś takim skurwysynem jak myślałam.- mruknęła sennym głosem Amerykanka.
-Ale milutko.-skwitowałeś, posyłając jej lekki uśmiech.- A teraz panią żegnam.- musnąłeś przelotnie ustami jej policzek.
Jej oczy momentalnie się wytrzeszczyły, ale nie odezwała się. Ich wyraz sam za siebie wypowiadał pytanie " co to miało być? " w twoją stronę. Okręciłeś kluczyki do samochodu na palcu i przymknąłeś za sobą drzwi wejściowe. Po chwili to samo uczyniłeś z tymi od strony kierowcy i przekręciłeś kluczyki w statyce, obierając za cel dotarcie do ośrodka sportowego. Przez większą część twojej drogi towarzyszyły ci myśli na temat zaspanej dziewczyny w twoim rodzinnym. Nie rozumiałeś tego, ale jakiś cudem potrafiła cię zmiękczyć, obudzić w tobie odrobinę troski. Byłeś człowiekiem, dla którego bliscy byli cholernie ważni, ale reszta ludzi cię zbytnio nie obchodziła, a ona stała się wyjątkiem. Coś w tobie pękło, kiedy zasypiała obok ciebie podczas burzowej nocy. Chciałeś, aby przestała się bać, aby się odprężyła, choć działała ci na nerwy swoją cukierkowością. Nie pojmowałeś tego. Później ta sytuacja z klubem, kiedy wypiła za dużo. Ochrzaniłeś ją, choć cię nie obchodziła. Z jakiegoś dziwnego powodu nie podobało ci się to, że doprowadziła się do takiego stanu. Pokręciłeś głową, odpuszczając sobie analizę swojego zachowania. Uśmiechnąłeś się znacznie, gdy twoim oczom ukazał się znajomy budynek. Zatrzasnąłeś za sobą drzwi i omiatając wzrokiem otoczenie, powędrowałeś do wejścia.
-Gdzie znajdę Kubę Kochanowskiego?- wypowiedziałeś w stronę recepcjonistki.
-207.- odparła, posyłając ci ciepły uśmiech.
Odwdzięczyłeś się tym samym i zagłębiłeś się w długim korytarzu, sunąć wzrokiem po dębowych drzwiach z wygrawerowanymi numerami. Po drodze napotkałeś Hubera, którym swoim uściskiem odebrał ci prawie możliwość oddychania i w jego towarzystwie kroczyłeś do azylu Kochana. Bez pukania wparowałeś do odpowiedniego pokoju i zaśmiałeś się widząc jego powiększający się z każdą chwilą uśmiech.
-Kogo moje oczy widzą! Tomuś!-wrzasnął środkowy i zamknął cię w solidnym uścisku.
-Witaj Suchy!- odpowiedziałeś równie entuzjastycznie.
Później opadłeś na miękki materac łóżka, które należało do nieobecnego w lokum blondyna Kłosa i wysłuchiwałeś opowieści przyjaciela na temat przygód z tegorocznego zgrupowania, z którego wykluczyła cię kontuzja. Poderwałeś się z miejsca i na prośbę Kochanowskiego kroczyłeś z nim wokół budynku, aby następnie zboczyć na leśną ścieżkę. Młodszy środkowy opuścił was chwilę temu, a Jakub wyraźnie ucieszył się z tego faktu.
-Jak z młodą?- padło pytanie z jego ust.
-Przespaliśmy się.- wzruszyłeś ramionami, jakby to nic dla ciebie nie znaczyło.
-Pierdolisz?!- kapitan reprezentacji juniorów momentalnie zastygł w miejscu.- Ja jebie, Fornal!
-Pierdoliłem.- poprawiłeś go, zanosząc się śmiechem.- Nie patrz tak na mnie. Byłą po imprezie, wstawiona i powiedziała, że mnie kocha, a ja wykorzystałem okazje.
-No kretyn! No, ale prędzej czy później w końcu dojdziesz do tego, że coś do niej czujesz.- poklepał cie po ramieniu, posyłając lekki uśmiech.
-Czuć nie, ale jest jedna rzecz, której nie rozumiem.
Przewróciłeś jedynie oczami, gdy środkowy momentalnie podsunął ci pod nos myśl, że to pierwszy objaw naradzającego do blondynki uczucia. Przecież nie można się o kogoś bezpodstawnie troszczyć według niego. Tylko tobie względem Amerykanki to zdarzało się bardzo rzadko, ale zarazem w ostatnim czasie coraz częściej. Coraz więcej widziałeś też w niej uroczych rzeczy, lecz czy Kochanowski naprawdę mógł mieć racje?
~* ~
Dzień dobry!
Pierwszy rozdział napisany ze świeżutkiej klawiatury nowego laptopa, także teraz pisanie będzie dla mnie jeszcze większą przyjemnością niż dotychczas :3 Tomek coś się miota, a Rachel buntuje. Jak to się zakończy? Dobrze czy źle? Zobaczymy! ^^ Całuję i do zobaczenia w kolejny weekend ;*