Siedziałeś z pociągniętymi
pod brodę kolanami na łóżku, wpatrując się pustym wzrokiem w widniejące za
oknem połyskujące gwiazdy na grafitowym niebie. W twojej głowie niczym mantra
rozbrzmiewały słowa Jakuba Kochanowskiego, twojego najlepszego przyjaciela, wypowiedziane
w krakowskim lokalu. Prychnąłeś pod nosem, kręcąc stanowczo głową nad ich
sensem. Przecież środkowy nie mógł mieć racji. Nadal byłeś tym samym Tomkiem
Fornalem. Może nieco wredniejszym i wyszydzającym, ale nadal nim. Chodź czy
gdybyś nim był traktowałbyś w ten sposób swoją matkę? W jej błękitnych
tęczówkach tliło się takie przerażenie jakiego jeszcze nigdy w nich nie
zauważyłeś. Po ich powierzchni rozlewało się niedowierzanie, a na ich zapleczu
wyłapać można było cząstkę bólu, jaki jej sprawiłeś zachowując się w ten
sposób. Zatopiłeś smukłe palce w ciemnych, gęstych włosach i odgarnąłeś je do
tyłu, wypuszczając głośno powietrze. Blondyn naprawdę mógł mieć rację. Nie
chciałeś jednak tego przed sobą przyznać. Z refleksji skutecznie wynurzył cię dzwonek
rozbrzmiewający po wnętrzu domu. Pośpiesznie zeskoczyłeś z materaca i pokonałeś
schody, aby kilka sekund później rozwierać drzwi przed brunetem. Michał pokiwał
z uznaniem nad rozmieszczeniem przekąsek na stole w salonie i pomógł ci
przygotować alkohol, informując, którzy zawodnicy radomskiego klubu są już w
drodze.
-Jak noga?-rzucił, opadając
na sofę i wyciągając nogi przed siebie.
-Po rehabilitacji ciut
lepiej.-odparłeś, zajmując miejsce obok niego.-Czyli Rybicki z Kają powinni
niebawem być?-zerknąłeś przelotnie na jego twarz.
-Yhym.-mruknął pod nosem
atakujący.-Co ty jakiś taki nie w humorze?
-Powiedzmy, że małe spięcie
rodzinne i pasożyt w domu.-posłałeś mu blady uśmiech.
-Że co? Ktoś z wami
mieszka?-źrenice jego oczu momentalnie się poszerzyły.
-Nie wnikaj.-uciąłeś temat.-
Dowiesz się w swoim czasie.
Zaledwie godzinę później po
obszernym salonie z masywnych głośników rozstawionych na podłożu wydobywały się
głośne brzmienia rozmaitych utworów, które wkupiły się w twoje łaski lub gusta
twoich przyjaciół. Nieudolnie bujałeś się w rytm muzyki, lecz z kontuzjowaną
kończyną nie było to wcale takie proste i nie przypominało efektu, który
osiągałeś na parkiecie w pełnej sprawności. Tak bardzo skupiłeś się na rozmowie
skąpanej sporą ilością śmiechu z Kubą i towarzyszącą mu blondynką, że nie
zauważyłeś zniknięcia twojego przyjaciela. Nie miałeś pojęcia jakie kłopoty to
zwiastowało. Dopiero po dłuższym dystansie czasowym omiotłeś wzrokiem otoczenie
i zmarszczyłeś brwi, nie dostrzegając w nim masywnej postury bruneta.
Podrapałeś się zdezorientowany po głowie i zdecydowałeś się wybadać piętro,
gdyż może skusił się na zajrzenie do twojego lokum. Twoja intuicja cię nie
zawiodła. Znajdował się w pokoju, ale niekoniecznie twoim. Okupywał lokum
McKazie. Za nim naparłeś dłonią na klamkę drzwi, za którymi kryło się owe
pomieszczenie przystanąłeś przed nimi zmrożony, bowiem z jego wnętrza dotarły
do ciebie błagania wydobywające się z ust blondynki przeplatane piskami,
których nie było możliwości usłyszeć na parterze przy tak dużym stężeniu
decybeli roznoszących się po wnętrzu twojego rodzinnego domu. Z impetem
pchnąłeś drzwi i wtargnąłeś do środka, przystając sparaliżowany w progu. Filip
był tak zajęty twoją nową współlokatorką, że nawet nie odnotował twojego
przybycia. Twoje uszy odurzył przeraźliwy krzyk wydobywający się z jej krtani,
a siwe, błękitne tęczówki zarejestrowały przerażenie bijące z jej szarych oczu.
Musiałeś zainterweniować. Nie mogłeś stać i podziwiać jak twój przyjaciel
dobierał się do Amerykanki, starając się zedrzeć z niej spodnie.
Momentalnie stawiłeś się za jego plecami i chwyciłeś za barki, wkładając w to
maksymalne pokłady twojej siły. Odciągnąłeś go od licealistki, sprawiając, że
wylądował z hukiem na podłodze. Cieszyłeś się z tego, bowiem oceniałeś swoje
szansę przy jego masie mięśniowej na błahe, jednak twoja próba skończyła się
sukcesywnie.
-Pojebało cię,
Michał?!-wydarłeś się na niego, używając przy tym najgłośniejszego tonu na jaki
cię było stać.
-Chciałem tylko poznać twoją
nową domowniczkę.-oświadczył atakujący, uśmiechając się perfidnie.
Spojrzałeś na niego z
niedowierzaniem. Nie docierało do niego, że postąpił karygodnie. Co najlepsze
może gdyby cię tu nie było kontynuowałby swoje działania. Pokręciłeś zszokowany
głową nad jego postawą. Chwyciłeś go pięścią za skrawek koszulki i zataszczyłeś
na sam parter, pozwalając mu po drodze do drzwi zgarnąć kurtkę, a następnie go
za nimi umieściłeś.
-To co zrobiłeś nie mieści
mi się w głowie! Co cię napadło, Filip?!-przystanąłeś naprzeciw niego, oczekując
wyjaśnień.
-Nie znam słowa „nie”. Żadna
mi się nie opiera, a ta to zrobiła, więc sam chciałem sobie wziąć, co mi się
należy.-wzruszył ramionami Michał, jakby to była naturalna oczywistość.
-Boże.-wydusiłeś z siebie po
jego wyznaniu.-Lepiej już wracaj do domu.
Prychnął jedynie na twoje
słowa, ale posłusznie okręcił się na pięcie i wykonał telefon w celu zamówienia
taksówki, bowiem ilość spożytego przez niego alkoholu zdecydowanie nie
zezwalało mu na prowadzenie samochodu. Pozostawiłeś go samego, choć przyjaciół
nie powinno się tak traktować, ale teraz zdałeś sobie sprawę, że może tak
naprawdę go nie znasz. Może coś przyćmiło ci ujrzenie jego prawdziwego oblicza,
a może to był jednorazowy przypadek? Pokręciłeś głową, aby uciszyć natłok myśli
atakujący twój umysł i wkroczyłeś do budynku. Ponownie stawiłeś się w pokoju
Rachel, aby wybadać jej stan psychiczny oraz fizyczny. Spoczywała na łóżku
wsparta plecami o ścianę z podciągniętymi pod brodę kolanami, które obejmowała
ramionami. Tępo wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt przed sobą, próbując
pozbierać myśli.
-Rachel, zrobił ci
coś?-przykucnąłeś przy jej posłaniu utkwiwszy w niej wzrok.
Pokręciła głową, podnosząc
na ciebie spojrzenie. W jej stalowych tęczówkach królowało skołowanie i chaos,
który zapewne pragnęła okiełzać, ale nie potrafiła. Do ciebie także nie
docierało co uczynił 24-latek. Może i była jaka była. Nie przepadaliście
za sobą, ale musiałeś jej pomóc. Nie mogłeś pozwolić, aby twój przyjaciel ją
skrzywdził.
-Na szczęście przyszedłeś w
porę.-wydusiła z siebie zciszonym głosem ze skrawkiem roztrzęsienia w jego
brzmieniu. –Bo gdyby nie to, to wolę nie myśleć co by się mogło stać.-dodała
szeptem, spuszczając głowę.- Dziękuję, Tomek.
-Daj spokój.-odparłeś.- Już
dobrze.-potarłeś przelotnie jej ramiona, chcąc okazać jej trochę wsparcia i dać
odczuć, że jest już bezpieczna.
-Nie przejmuj się mną i
wracaj na dół.-posłała ci znikomy uśmiech.-Najgorsze już za mną.
Skinąłeś głową, podrywając
się z podłogi. Przymknąłeś za sobą drzwi i posłusznie udałeś się do salonu.
Napotkałeś na sobie kilka pytających par oczu i westchnąłeś głośno. Opadłeś na
kanapę i przejechałeś skołowany dłonią po twarzy.
-Mogę wam
zaufać?-skierowałeś zapytanie do zebranych w salonie gości.
-Się głupio pytasz.-odparł
Huber, spoglądając na niego z politowaniem.
-Michał…Próbował zgwałcić
Rachel, która jest na wymianie w liceum mojej mamy i mieszka z nami. Dlatego go
właśnie wyjebałem.-wyjaśniłeś mającą kilkanaście minut temu miejsce sytuację.
Mogłeś przebierać w
zszokowanych twarzach przyjaciół i kolegów z radomskiego zespołu oraz ich
partnerkach. Z wielu ust padło ciche westchnięcie lub siarczysta wiązanka
przekleństw, a jeszcze inni reagowali zajęciem miejsca na przestronnej kanapie.
Nikt nie spodziewał się takiego zachowania, posunięcia po Michale. Jedyne co ci
pozostało to zapomnieć o tym wydarzeniu i sprawić by nie dotarło ono do
twoich domowników, bowiem już oczami wyobraźni odtwarzałeś obraz oburzonej
nauczycielki, która wyciągała by ci argumenty niczym asy z rękawa, abyś odsunął
się od podchodzącego z Rzeszowa siatkarza i porzucił go w diabły. Może i
miałaby wtedy rację, ale nie chciałeś się o tym przekonać. Sięgnąłeś po
szklankę wypełnioną rozmaitymi barwami, za które odpowiadałeś, mieszając
różnorakie napoje ze sobą, aby smak wódki był jak najbardziej skryty dla kubków
smakowych. Wniosłeś naczynie ku górze i zażądałeś toastu.
-Za zdrowie, Tyfusa.-zaśmiał
się Rybicki, a ty zmroziłeś go jedynie lodowatym spojrzeniem, aby zaraz później
wraz z towarzystwem wybuchnąć głośnym śmiechem.