niedziela, 26 kwietnia 2020

Cztwarty


Siedziałeś z pociągniętymi pod brodę kolanami na łóżku, wpatrując się pustym wzrokiem w widniejące za oknem połyskujące gwiazdy na grafitowym niebie. W twojej głowie niczym mantra rozbrzmiewały słowa Jakuba Kochanowskiego, twojego najlepszego przyjaciela, wypowiedziane w krakowskim lokalu. Prychnąłeś pod nosem, kręcąc stanowczo głową nad ich sensem. Przecież środkowy nie mógł mieć racji. Nadal byłeś tym samym Tomkiem Fornalem. Może nieco wredniejszym i wyszydzającym, ale nadal nim. Chodź czy gdybyś nim był traktowałbyś w ten sposób swoją matkę? W jej błękitnych tęczówkach tliło się takie przerażenie jakiego jeszcze nigdy w nich nie zauważyłeś. Po ich powierzchni rozlewało się niedowierzanie, a na ich zapleczu wyłapać można było cząstkę bólu, jaki jej sprawiłeś zachowując się w ten sposób. Zatopiłeś smukłe palce w ciemnych, gęstych włosach i odgarnąłeś je do tyłu, wypuszczając głośno powietrze. Blondyn naprawdę mógł mieć rację. Nie chciałeś jednak tego przed sobą przyznać. Z refleksji skutecznie wynurzył cię dzwonek rozbrzmiewający po wnętrzu domu. Pośpiesznie zeskoczyłeś z materaca i pokonałeś schody, aby kilka sekund później rozwierać drzwi przed brunetem. Michał pokiwał z uznaniem nad rozmieszczeniem przekąsek na stole w salonie i pomógł ci przygotować alkohol, informując, którzy zawodnicy radomskiego klubu są już w drodze.

-Jak noga?-rzucił, opadając na sofę i wyciągając nogi przed siebie.

-Po rehabilitacji ciut lepiej.-odparłeś, zajmując miejsce obok niego.-Czyli Rybicki z Kają powinni niebawem być?-zerknąłeś przelotnie na jego twarz.

-Yhym.-mruknął pod nosem atakujący.-Co ty jakiś taki nie w humorze?

-Powiedzmy, że małe spięcie rodzinne i pasożyt w domu.-posłałeś mu blady uśmiech.

-Że co? Ktoś z wami mieszka?-źrenice jego oczu momentalnie się poszerzyły.

-Nie wnikaj.-uciąłeś temat.- Dowiesz się w swoim czasie.

Zaledwie godzinę później po obszernym salonie z masywnych głośników rozstawionych na podłożu wydobywały się głośne brzmienia rozmaitych utworów, które wkupiły się w twoje łaski lub gusta twoich przyjaciół. Nieudolnie bujałeś się w rytm muzyki, lecz z kontuzjowaną kończyną nie było to wcale takie proste i nie przypominało efektu, który osiągałeś na parkiecie w pełnej sprawności. Tak bardzo skupiłeś się na rozmowie skąpanej sporą ilością śmiechu z Kubą i towarzyszącą mu blondynką, że nie zauważyłeś zniknięcia twojego przyjaciela. Nie miałeś pojęcia jakie kłopoty to zwiastowało. Dopiero po dłuższym dystansie czasowym omiotłeś wzrokiem otoczenie i zmarszczyłeś brwi, nie dostrzegając w nim masywnej postury bruneta. Podrapałeś się zdezorientowany po głowie i zdecydowałeś się wybadać piętro, gdyż może skusił się na zajrzenie do twojego lokum. Twoja intuicja cię nie zawiodła. Znajdował się w pokoju, ale niekoniecznie twoim. Okupywał lokum McKazie. Za nim naparłeś dłonią na klamkę drzwi, za którymi kryło się owe pomieszczenie przystanąłeś przed nimi zmrożony, bowiem z jego wnętrza dotarły do ciebie błagania wydobywające się z ust blondynki przeplatane piskami, których nie było możliwości usłyszeć na parterze przy tak dużym stężeniu decybeli roznoszących się po wnętrzu twojego rodzinnego domu. Z impetem pchnąłeś drzwi i wtargnąłeś do środka, przystając sparaliżowany w progu. Filip był tak zajęty twoją nową współlokatorką, że nawet nie odnotował twojego przybycia. Twoje uszy odurzył przeraźliwy krzyk wydobywający się z jej krtani, a siwe, błękitne tęczówki zarejestrowały przerażenie bijące z jej szarych oczu. Musiałeś zainterweniować. Nie mogłeś stać i podziwiać jak twój przyjaciel dobierał się do Amerykanki, starając się zedrzeć z niej spodnie.  Momentalnie stawiłeś się za jego plecami i chwyciłeś za barki, wkładając w to maksymalne pokłady twojej siły. Odciągnąłeś go od licealistki, sprawiając, że wylądował z hukiem na podłodze. Cieszyłeś się z tego, bowiem oceniałeś swoje szansę przy jego masie mięśniowej na błahe, jednak twoja próba skończyła się sukcesywnie. 

-Pojebało cię, Michał?!-wydarłeś się na niego, używając przy tym najgłośniejszego tonu na jaki cię było stać.

-Chciałem tylko poznać twoją nową domowniczkę.-oświadczył atakujący, uśmiechając się perfidnie.

Spojrzałeś na niego z niedowierzaniem. Nie docierało do niego, że postąpił karygodnie. Co najlepsze może gdyby cię tu nie było kontynuowałby swoje działania. Pokręciłeś zszokowany głową nad jego postawą. Chwyciłeś go pięścią za skrawek koszulki i zataszczyłeś na sam parter, pozwalając mu po drodze do drzwi zgarnąć kurtkę, a następnie go za nimi umieściłeś. 

-To co zrobiłeś nie mieści mi się w głowie! Co cię napadło, Filip?!-przystanąłeś naprzeciw niego, oczekując wyjaśnień.

-Nie znam słowa „nie”. Żadna mi się nie opiera, a ta to zrobiła, więc sam chciałem sobie wziąć, co mi się należy.-wzruszył ramionami Michał, jakby to była naturalna oczywistość.

-Boże.-wydusiłeś z siebie po jego wyznaniu.-Lepiej już wracaj do domu.

Prychnął jedynie na twoje słowa, ale posłusznie okręcił się na pięcie i wykonał telefon w celu zamówienia taksówki, bowiem ilość spożytego przez niego alkoholu zdecydowanie nie zezwalało mu na prowadzenie samochodu. Pozostawiłeś go samego, choć przyjaciół nie powinno się tak traktować, ale teraz zdałeś sobie sprawę, że może tak naprawdę go nie znasz. Może coś przyćmiło ci ujrzenie jego prawdziwego oblicza, a może to był jednorazowy przypadek? Pokręciłeś głową, aby uciszyć natłok myśli atakujący twój umysł i wkroczyłeś do budynku. Ponownie stawiłeś się w pokoju Rachel, aby wybadać jej stan psychiczny oraz fizyczny. Spoczywała na łóżku wsparta plecami o ścianę z podciągniętymi pod brodę kolanami, które obejmowała ramionami. Tępo wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt przed sobą, próbując pozbierać myśli. 

-Rachel, zrobił ci coś?-przykucnąłeś przy jej posłaniu utkwiwszy w niej wzrok. 

Pokręciła głową, podnosząc na ciebie spojrzenie. W jej stalowych tęczówkach królowało skołowanie i chaos, który zapewne pragnęła okiełzać, ale nie potrafiła. Do ciebie także nie docierało co uczynił 24-latek.  Może i była jaka była. Nie przepadaliście za sobą, ale musiałeś jej pomóc. Nie mogłeś pozwolić, aby twój przyjaciel ją skrzywdził. 

-Na szczęście przyszedłeś w porę.-wydusiła z siebie zciszonym głosem ze skrawkiem roztrzęsienia w jego brzmieniu. –Bo gdyby nie to, to wolę nie myśleć co by się mogło stać.-dodała szeptem, spuszczając głowę.- Dziękuję, Tomek.

-Daj spokój.-odparłeś.- Już dobrze.-potarłeś przelotnie jej ramiona, chcąc okazać jej trochę wsparcia i dać odczuć, że jest już bezpieczna. 

-Nie przejmuj się mną i wracaj na dół.-posłała ci znikomy uśmiech.-Najgorsze już za mną.

Skinąłeś głową, podrywając się z podłogi. Przymknąłeś za sobą drzwi i posłusznie udałeś się do salonu. Napotkałeś na sobie kilka pytających par oczu i westchnąłeś głośno. Opadłeś na kanapę i przejechałeś skołowany dłonią po twarzy. 

-Mogę wam zaufać?-skierowałeś zapytanie do zebranych w salonie gości.

-Się głupio pytasz.-odparł Huber, spoglądając na niego z politowaniem. 

-Michał…Próbował zgwałcić Rachel, która jest na wymianie w liceum mojej mamy i mieszka z nami. Dlatego go właśnie wyjebałem.-wyjaśniłeś mającą kilkanaście minut temu miejsce sytuację.

Mogłeś przebierać w zszokowanych twarzach przyjaciół i kolegów z radomskiego zespołu oraz ich partnerkach. Z wielu ust padło ciche westchnięcie lub siarczysta wiązanka przekleństw, a jeszcze inni reagowali zajęciem miejsca na przestronnej kanapie. Nikt nie spodziewał się takiego zachowania, posunięcia po Michale. Jedyne co ci pozostało to zapomnieć o tym wydarzeniu  i sprawić by nie dotarło ono do twoich domowników, bowiem już oczami wyobraźni odtwarzałeś obraz oburzonej nauczycielki, która wyciągała by ci argumenty niczym asy z rękawa, abyś odsunął się od podchodzącego z Rzeszowa siatkarza i porzucił go w diabły. Może i miałaby wtedy rację, ale nie chciałeś się o tym przekonać. Sięgnąłeś po szklankę wypełnioną rozmaitymi barwami, za które odpowiadałeś, mieszając różnorakie napoje ze sobą, aby smak wódki był jak najbardziej skryty dla kubków smakowych. Wniosłeś naczynie ku górze i zażądałeś toastu. 

-Za zdrowie, Tyfusa.-zaśmiał się Rybicki, a ty zmroziłeś go jedynie lodowatym spojrzeniem, aby zaraz później wraz z towarzystwem wybuchnąć głośnym śmiechem. 



~*~

Hejka! ^^
Miałam się tu pojawić dopiero po zakończeniu Bartka, ale tak morduje się z epilogiem, że nie wiem ile mi to jeszcze zajmie, ale jutro kontynuuje proces pisania, który jest w toku od kilku dni :D Także tutaj startujemy już na dobre i pytanie czy chcecie rozdziały raz w tygodniu w weekend czy może częściej? Na razie mam kilka części do przodu, ale później nie wiem jak będzie z tempem tworzenia :P Wybaczcie mi to co uczyniłam tu z Michałem, ale taki niecny plan zrodził się w mojej głowie i musiałam to wykorzystać XD Całuję i do zobaczenia niebawem! ;*