Pojawiłeś się na
parterze i zawitałeś do kuchni tętniącej o tej porze życiem. Podziwiałeś jak
twoja rodzicielka dokłada kolejne kanapki na tacki oraz w zawrotnym tempie
zalewa kubki wrzącą wodą. Zaciągnąłeś się aromatycznym zapachem kawy i poczułeś
głód atakujący twój żołądek na widok smakołyków wypełniających stół. Plusem
przebywania w rodzinnym domu niewątpliwie było to, że nie musiałeś sam
przygotowywać sobie posiłków. A ich jakość w porównaniu z tą gospodyni domu
była nieporównywalna. Dobry humor zapukał do twoich drzwi, ale kiedy zapragnąłeś
je otworzyć i pociągnąłeś za ich klamkę,
przy kuchennym stole spostrzegłeś sylwetkę blondynki przeglądającą zawartość
Instagrama oraz zajadającą się sałatką. Omiotłeś ją chłodnym spojrzeniem i
zauważyłeś jak wuefistka przewróciła oczami, wyłapując doskonale ten gest.
Wzruszyłeś jedynie ramionami, spoglądając na nią z obojętnością i musnąłeś
ustami jej policzek w podziękowaniu po otrzymaniu od niej ulubionego kubka z
zawartością ukochanego napoju. Opadłeś na wolne miejsce przy blacie stołu i westchnąłeś głośno, gdyż
nie zdążyłeś nawet otworzyć ust i zaprotestować, kiedy pani domu ułożyła przed
tobą kanapki. Popatrzyłeś na nią, kręcąc z niedowierzaniem głową i skinąłeś
głową wdzięcznie.
— Tomek, mam nadzieję, że oprowadzisz Rachel
po mieście i szkole, bo ja muszę już zmykać a tata ma coś do załatwienia na
mieście. —rzekła starsza kobieta popijająca kawę.
Na jej słowa zachłysnąłeś się swoją czarną jak
smoła. Janek siedzący obok uderzył w twoje plecy zamaszyście, kręcąc z
dezaprobatą głową, a ty podziękowałeś mu nikłym uśmiechem. Otarłeś wilgotne
obszary pod oczami i zmierzyłeś wzrokiem Amerykankę, która zadarła głowę z nad
ekranu komórki i przyglądała się tej sytuacji. Posłała ci subtelny uśmiech i
odeszła od stołu. Zdezorientowany zmarszczyłeś brwi. Nie pojmowałeś jej
zachowania. Bijącą od ciebie awersję względem jej pobytu w rodzinnym domu dało
dostrzec się gołym okiem, a ona wydawała się być niewzruszona tym faktem i
jeszcze posyłała ci takie przyjazne gesty. Totalnie jej nie rozumiałeś.
—A Janek? —zapytałeś z nadzieją.
—Mam trening kaleko. —odparł blondyn, zanosząc
talerzyk do zmywarki i wystawiając ci język. — Po za tym jesteś jedynym
singlem w tym domu. Może czas to zmienić? —poruszył porozumiewawczo brwiami.
—Radzę się przymknąć, braciszku. —syknąłeś
przez zaciśnięte zęby. Byłeś oburzony, że w ogóle pomyślał, że ciebie i
McKenzie może coś połączyć. Przecież to nie miało racji bytu. Zawsze pragnąłeś,
aby twoją partnerką była piękna rodaczka. Nie wchodziła w grę żadna
cudzoziemka. Nawet jeśli była urodziwa. —Jak ja mam się przemieszczać w tym czymś? —wskazałeś
dłonią na stabilizator.
—Rachel na pewno ci pomoże. —powiedziała
z lekkim uśmiechem kobieta.
—Bez łaski. —burknąłeś.
Zirytowany przerzuciłeś oczami i
zatopiłeś usta w gorącej cieczy. Mruknąłeś, kiedy napój dotarł do twoich kubków
smakowych, zalewając je przyjemnym posmakiem. Niesamowicie wzburzył cię fakt,
że nie dość, że znosiłeś osobę nastolatki pod jednym dachem to jeszcze zostałeś
mianowany jej niańką na dzisiejszy dzień. Klubowy lekarz nakazał ci odpoczywać
i wykonywać jak najmniejszy zasób ruchów, a ty miałeś dzisiaj za zadanie
pokazać 18-latce zakamarki Krakowa i nie sposób było przetłumaczyć twojej
matce, że nie powinieneś nadwyrężać stopy. Westchnąłeś głośno i zgarnąłeś z
wieszaka w małym korytarzu czarną, skórzaną kurtkę. Opierałeś się o framugę
drzwi i oczekiwałeś aż blondynka się ubierze. W końcu mimo wszystko rozwarłeś
przed nią drzwi i wypuściłeś przed siebie. Skinęła głowę w geście podziękowania
i przez dłuższą chwilę w ciszy stąpała obok ciebie, będąc zapatrzona w
krajobraz miasta, do którego centrum powoli wkraczaliście. Po dłuższym odcinku
drogi zagaiła do ciebie, abyś nieco opowiedział jej o dawnej stolicy Polski i
badała uważnym wzrokiem twoją twarz, wsłuchując się w twoje słowa. Postanowiłeś
być dla niej miły, ale od jutra okres ulgowy miał się zakończyć. W końcu po
kilkunastominutowej przejażdżce MPK dotarliście pod mury liceum, w którym twoja
rodzicielka wpajała młodzieży zamiłowanie do sportu. McKenzie podziękowała ci
za zaprowadzenie i zniknęła za drzwiami wejściowymi.
***
Wzniosłeś nikle
kąciki ust, gdy wykonane z jasnego drewna drzwi zostały przymknięte przez
środkowego. Przystanął na chwilę, aby odnaleźć stolik, przy którym spoczywałeś
i zagłębił się we wnętrzu twojej ulubionej krakowskiej restauracji. Przybiłeś
wraz z nim piątkę na przywitanie i otrzymałeś od niego szeroki, promienny
uśmiech będący w stanie powalić na kolana każdą przedstawicielkę płci pięknej.
Wzniósł wzrok z nad karty menu na twoją twarz i z zmartwieniem w oczach zapytał
o twoją kontuzjowaną kostkę. Mimowolnie wzniosłeś kącik ust na przejaw troski z
jego strony i opowiedziałeś o tym co przekazał ci lekarz z szeregów twojej
drużyny. Blondyn westchnął głośno na twoje słowa i zmierzył dłonią włosy.
Posiłek dostarczony przez kelnerkę kilka minut później spożytkowaliście w
grobowej wręcz ciszy, ale tuż po jego pochłonięciu podzieliłeś się z
przyjacielem wydarzeniami z dnia wczorajszego.
—Ładna? —mruknął Kochanowski,
układając twarz na dłoni i uśmiechając się porozumiewawczo pod nosem.
Wywróciłeś oczami na jego pytanie
i westchnąłeś głośno, wpatrując w niego pobłażliwie. Dlaczego wszyscy zwracali
uwagę na jej urodę i od razu sugerowali wam zostanie parą? Przecież tutaj
liczył się fakt, że niezmiernie cię jej obecność w domu irytowała.
—No owszem. —rzuciłeś, bawiąc się
szklanką soku pomarańczowego.
—To w czym problem? —spojrzał na
ciebie z niezrozumieniem.
—Kuba. —jęknąłeś błagalnie
zawiedzony postawą zawodnika bełchatowskiego klubu. —To nie o to tu chodzi.
Tylko o to, że niezmiernie mnie sobą denerwuje. —dodałeś.
—Co takiego zrobiła? —uniósł
pytająco brew, popijając wodę.
—No w sumie nic, ale…—nie miałeś
pojęcia jak miałeś mu to wytłumaczyć.
—Wiesz co, Tytus? Mam wrażenie,
że się zmieniłeś. Laska nic ci nie zrobiła, ale cię drażni sobą.
—Po prostu…
—Po prostu, co? Nie masz się do
czego przyczepić to cię denerwuje, tak? No tak, przecież przy Filipie non stop
uczysz się wyłapywania wtop u ludzi i szydzenia z nich ile popadnie. —warknął
podirytowany.
—Kochan, co cię ugryzło? —skołowany
jego słowami zmarszczyłeś brwi.
—Nic, po prostu widzę jak upadasz
na dno z tym kretynem, ale ty zdajesz się tego nie dostrzegać. —odchylił się do
tyłu i zacisnął powieki, próbując się uspokoić.
Rozchylałeś już usta, aby coś
powiedzieć, ale ostatecznie słowa nie opuściły twoich ust, gdyż blondyn
poderwał się z miejsca i jedyne co ci pozostało to skrzywić się znacznie na
jego solidne uderzenie drzwiami o futrynę.
~
Hello! ^^
Jak mówiłam ze mną to nigdy nic nie wiadomo i pomyślałam, że wrzucę Wam tą część, gdyż zostałam miło przyjęta oraz myślę, że to świetny sposób na poprawę humoru, a może bardziej osłodę po porażce z Amerykanami :D Uwielbiam oglądać mecze z USA, ale też nienawidzę tej niepewności i strachu jakie niesie ze sobą spotkanie z nimi :/ Macie podobnie? :D Tomek nadal nie przepada za Rachel, a Janek chyba chcę zginąć śmiercią tragiczną haha ^^ No i jeszcze Kuba dołożył od siebie trzy grosze.. Powiem Wam, że lubię ten rozdział :3 Jakoś ma taki swój klimat. Po mimo, że 8 rozdziałów mam już na laptopie napisane to nie spodziewajcie się kolejnej części szybko, bo musze się skupić na obecnych historiach, ale może kiedyś czasem coś tu wrzucę, aby wynagrodzić brak rozdziałów na wcześniejszych historiach, zobaczymy ^^ Całuję i do zobaczenia w niedzielę na Filipiaku! ;*